poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 26

Perspektywa Dominiki : 

Podnieśliśmy się z hamaka i ruszyliśmy. Chciałam spędzić z nim chociaż jedną chwilę, sam na sam. W ostatnich dniach nie mieliśmy możliwości, ponieważ spędzaliśmy całe dnie z resztą. Złapaliśmy się za ręce i skierowaliśmy się w stronę bramy. Szliśmy wolnym tempem, nie przeszkadzała mi cisza, która panowała, ponieważ cieszyłam się jego bliskością, a słowa były niepotrzebne. Podniosłam lekko głowę do góry i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, było w nich coś takiego, co mimowolnie przyciągało do nich. Zayn przybliżył się do mnie, położył rękę na biodrze i pocałował mnie w czubek głowy. Sąsiad, który napotkał nas na spacerze, nie mógł się mną nacieszyć, że w końcu odwiedziłam to miejsce. Każdy znał tutaj każdego, nie obyło się bez małej pogawędki, po czym przeprosiłam i odeszliśmy.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. Gdzie teraz ? - zadał pytanie chłopak stojąc na rozdrożu drogi.
- Lewo - odparłam, ruszając ponownie.
Tym razem zaczęło się od małych wygłupów, takich jak podszczypywanie, czy oblanie wodą z przydrożnej rzeczki. Malik przewiesił mnie przez ramię i zaczął kręcić się. W pewnym momencie przyśpieszył, przez co wylądowaliśmy obydwoje na trawie. Chwilkę poleżeliśmy, ponieważ żadnemu z nas nie chciało się podnosić. Jak na dżentelmena przystało wstał jako pierwszy i pomógł mi wstać. Uśmiałam się przy tym, ponieważ wykonywał to z taką gracją, jak nikt inny. Powoli robiło się już ciemno, a naszego spaceru nie było widać końca. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, dopóki ktoś nie przejechał obok nas na motorze. Tego ryku silnika nigdy nie zapomnę, kojarzy mi się on z dzieciństwem i pierwszą jazdą na jednośladzie. Chłopak zszedł z motoru, zdjął kask i niezręcznie pomachał mi.
- Cześć głupku - powiedziałam, kiedy zbliżaliśmy się do niego.
- Cześć mała - przytulił mnie, przy okazji czochrając mi włosy.
Walnęłam go lekko, a on udawał, że go to bardzo zabolało.
- Zayn to jest Wojtek, kolega z dzieciństwa. Wojtek to jest Zayn, ten o którym ci tyle opowiadałam.
- Tak wiem, poznaję - uśmiechnął się, po czym wymienili się uściskiem dłoni. - Widzę, że coś się święci, na długo przyjechaliście ?
- Jutro niestety wjeżdżamy - odparłam.
- Szkoda, jak przyjedziesz następnym razem to daj znać to się spotkamy. A właśnie byłaś w waszym domu ?
- Nie, zmieniło się coś tam ?
- Sama zobacz - powiedział, wręczając mi klucz.
Kiwnęłam tylko głową, po czym pożegnaliśmy się i Wojtek odjechał.
- Po raz kolejny przepraszam - wypowiedziałam, mocno wtulając się w chłopaka.
- On mnie znał, czy miałem takie tylko wrażenie ?
No tak rozmawialiśmy po polsku, więc nie zrozumiał. Szybko przetłumaczyłam mu to o czym mówiliśmy, przez co na moje policzki wkradły się rumieńce.
- Ładne rumieńce - odparł szeroko uśmiechając się - A do czego te klucze ?
- Od domu, do którego miałam się właśnie w te wakacje przeprowadzać. Możemy tam pójść i zobaczyć ?
W ciągu 10 minut staliśmy przed nim. Kiedy ostatni raz go widziałam stał niewykończony, a dziś patrząc na niego wiele się zmieniło.
- Marzenie mojej mamy. Mieć własny dom z dużym, przestronnym tarasem. W zaciszu, z daleka od miasta i dużej aglomeracji. Zaraz po śmierci, odrzuciliśmy ten plan, ponieważ nie dalibyśmy tutaj rady mieszkać we dwójkę. A teraz stoi pusty.- mówiłam, przechadzając się po wnętrzu domu.
- Ja bym na twoim miejscu bez wahania się tu przeprowadził. - poruszył zadziornie brwiami.
- Na razie nie planuje żadnych przeprowadzek.
W tym momencie zadzwonił telefon Zayna. Nie chciałam mu przeszkadzać dlatego też wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodkach. Kiedy skończył rozmawiać usiadł za mną i położył głowę na moim ramieniu. Bawił się telefonem, dlatego też zobaczyłam godzinę, która była już późna, ponieważ dochodziła 22. Ale nie tylko to przykuło moją uwagę. Na tapecie było nasze zdjęcie z pierwszego dnia pobytu w Londynie. Siedzieliśmy wtedy wtuleni w siebie na tarasie. Wtedy myślałam o nim jak o sławnym piosenkarzu a dziś jak o chłopaku, który pomimo wielu utrudnień spełnił swoje marzenia i robi to co kocha.
- Dzwonił Paul, powiedział, że dziś mamy nie przesadzać z alkoholem i że jutro o 24 mamy wylot.
Na słowo alkohol, zaśmiałam się. On znał ich jak własne dzieci i wiedział kiedy robią coś czego nie powinni, nawet kiedy nie było go przy nich. Jak to się nazywa, no tak matczyna intuicja.
- To może zbierajmy się już ?
- Okej - przedłużał z niechęcią każdą literkę.
W niedługim czasie dotarliśmy z powrotem do domu. Wszyscy zdziwili się na nasz widok, ponieważ myśleli, że my dalej leżymy na hamaku. Dosiedliśmy się do stolika, gdzie siedzieli pozostali. Hazza zrobił mi i Natt po drinku, później chłopcy zajęli się grillem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w aplauzach śmiechu dosyć długo. Koło 4 nad ranem jako pierwszy poszedł Harry z Natalią, Daniel i Lou. Chwilę po nich poszedł Liam. Zostaliśmy w trójkę, posiedzieliśmy jeszcze chwilę i podążyliśmy w ślady innych.

Obudziłam się i przejechałam ręką po łóżku. Dopiero wtedy otworzyłam oczy i zobaczyłam puste miejsce obok mnie. Spojrzałam na telefon, była już 12, a w domu był cicho, zapewne wszyscy jeszcze spali. Tylko gdzie podziewa się Zayn? Pytanie na które zaraz dostałam odpowiedź, ponieważ drzwi się otworzyły a w nich stanął on z wielką tacą i śniadaniem na niej.
- Dzień Dobry - położył tacę na łóżku i musnął mnie w usta.
Przytuliłam go mocno i nie chciałam go puszczać. Na samą myśl, że zobaczę go dopiero za 3 miesiące, o ile w ogóle go zobaczę, poleciała mi łza. Chłopak odchylił się od mnie i widząc łzę, starł mi ją z policzka.
- Proszę nie płacz - spojrzał mi prosto w oczy.
- Okej, chciało ci się ? - spytałam wskazując na przygotowane jedzenie.
- Pewnie, że tak. Ale weźmy się za jedzenie, bo jak Niall to zobaczy to ...
- Zje nam wszystko - odparłam, po czym głośno zaśmiałam się.
Zayn kiwnął głową, po czym nalał soku do szklanek. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam błądzić wzrokiem po tacy. Naleśniki, twarożek, bita śmietana, czekolada i świeże owoce, to wszystko przygotował mistrz Malik. Byłam pełna podziwu, a jak spróbowałam rozpłynęłam się w ustach.
- Pychota - powiedziałam, biorąc kolejnego kęsa.
Chłopak zaśmiał się a ja spojrzałam na niego ze zdezorientowaną miną.
- Ubrudziłaś się
- Gdzie ?
- Tu, tu i tu - cmokał mnie w każde brudne miejsce, kończąc na ustach.
Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam go do siebie, przy okazji pogłębiając pocałunek. Wsunął dłoń pod koszulkę, i zaczął jeździć nią po plecach. Delikatnie osunęliśmy się na łóżko, nie przestając się całować ani na moment. Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. Nagle rozbrzmiał się głos mojego telefonu informujący o nadejściu sms-a. Z niechęcią sięgnęłam po niego, okazało się, że to zwykła loteria. Zaśmiałam się w myślach, jak pomyślałam do czego mogło by tu dojść parę minut później. Wzajemnie karmiąc się dokończyliśmy śniadanie.
- Najchętniej leżałbym tu z tobą do końca dnia.
- A kto mówi, że nie możemy ? - spojrzałam na niego, na jego twarzy malował się uśmiech - Tylko pójdę się odświeżyć i zaraz wracam.
Wyciągnęłam czystą bieliznę jak i ciuchy z szafy i podążyłam do łazienki. Długo mi nie zajęło wzięcie prysznica, spięcie włosów i pomalowanie się. Wracając do pokoju wpadłam na Natt.
- Sorki - powiedziała przecierając oczy.
- Ktoś się nie wyspał - stwierdziłam pomagając wstać jej z podłogi.
- Harry nie dawał mi wczoraj usnąć.
Poklepałam ją po ramieniu i z wielkim uśmiechem na buzi otworzyłam drzwi od pokoju. Zayn stał przed szafą i wyciągał z niej ciuchy.
- Co robisz ? - spytałam, obejmując go od tyłu.
- Jak widzisz walczę z ciuchami, nigdy nie nienawidziłem się pakować. - powiedział z lekką irytacją.
- Daj pomogę ci - zabrałam koszulkę mu z rąk i usiadłam na łóżko.
I tak się zaczęło, on rzucał we mnie jakąś częścią garderoby a ja mu ją składałam. Minęły dwie godziny, jak obydwoje byliśmy już spakowani. Z braku chęci na wynurzanie się z pokoju, położyliśmy się na łóżko i nawet nie wiem kiedy obydwoje usnęliśmy. Gdy się przebudziłam, za oknami było już ciemno. Przestraszona spojrzałam na telefon, dochodziła 19. Przerzuciłam wzrok na Zayna, spał jak zabity. Delikatnie oswobodziłam się z jego objęć i zostawiając go w spokoju. Wyszłam z pokoju. Głośne rozmowy dobiegały z salonu, dlatego też skierowałam się w tamtą stronę. Przywitałam się ze wszystkimi i dołączyłam się do rozmowy. Po pewnym czasie moją uwagę przykuła czapka na głowie Hazzy.
- Lou wyprostował mu loczki - wyszeptała mi na ucho Natt.
Pokiwałam głową, i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Kiedy skończyłam, usiadłam na blacie i konsumowałam kanapkę. Nagle przyszedł Malik i przytulił się do mnie. Owinęłam nogi wokół jego bioder i przeczesywałam dłonią jego włosy. Jak małe dziecko otworzył buzię, aby dać ugryźć mu kanapki. Zaczęłam się z nim droczyć, przybliżałam a chwilę później odsuwałam kanapkę sprzed buzi. W pewnym momencie wyrwał mi ją i uciekł z pomieszczenia. Nie chciało mi się go gonić, dlatego też posprzątałam i wróciłam do salonu. Siedział on już na kanapie i uśmiechał się do mnie. Gdy chciałam przejść koło niego i usiąść na wolnym miejscu, które znajdowało się koło Liama, on pociągnął mnie w wyniku czego wylądowałam u niego na kolanach.
- Mam nadzieję, że nie będziecie żałować pobytu w Polsce - zabrałam głos, przeszkadzając innym w rozmowie.
- No coś ty ! - wykrzyknął Niall.
- Gdyby było to możliwe to byśmy tutaj dłużej zostali, no ale praca - dodał smutno Harry.
Natalia odruchowo przytuliła go. Słodko razem wyglądali.
- Zbierajmy się bo jest już 20.30, a zanim dojedziemy na lotnisko minie troszkę czasu. - odezwał się Daniel.
Każdy poszedł po swoją torbę i wyszedł przed dom. Zapakowaliśmy je do aut i zajmowaliśmy miejsca.
- Trzymaj - wyszeptałam na ucho Niallerowi, wręczając mu kluczyki od auta.
Mina jego była bezcenna, widać, że cieszył się jednak z drugiej strony po raz kolejny obleciał go strach. Zajęłam tylne siedzenie, ponieważ Zayn wepchał się na miejsce pasażera. Jego reakcja na Horana za kierownicą była śmieszna.
- Ty chcesz, żeby on nas pozabijał ?! - spytał przerażony chłopak.
- Ja już z nim wczoraj jechałam i jakoś żyję - poklepałam go po ramieniu.
Wyruszyliśmy z pod domu, oddaliliśmy się od pozostałych, ponieważ musieliśmy zatrzymać się, tak aby zamienić się miejscami z blondynem. Zaraz po zmianie miejsc i dogonieniu reszty jadącej w drugim aucie, Niall usnął. Droga minęła bez żadnych komplikacji. Dotarliśmy na lotnisko o godzinę wcześniej, dlatego też przeszliśmy się po pobliskich sklepikach. Chłopcy pokupowali sobie kilka pamiątek, a my im pomagałyśmy dokonywać wyboru. Samolot miał lekkie opóźnienie. Siedzieliśmy na ławeczkach i rozmawialiśmy jak to będzie podczas ich trasy. Zauważyłam jak kilka dziewczyn rozpoznało zespół, podeszły, poprosiły o autograf jak i zdjęcie, ponieważ bały się, że nikt im nie uwierzy, że spotkały One Direction w Polsce. Po dosyć długim czekaniu na samolot, nadeszła pora na najgorsze, czyli pożegnanie. Ciężko było mi się nimi rozstać, zaprzyjaźniłam się z nimi, dla mnie to duże słowo, a oni są odpowiednimi osobami aby ich tak nazwać. Początkowo przytuliłam się do Lou, później do Harrego, następnie do Liama.
- Zadzwońcie do nas, od czasu do czasu - powiedziałam, kiedy odkleiłam się od chłopaka.
On tylko kiwnął głową, że zadzwonią. Kiedy wtuliłam się w Nialla, nie chciałam go już puścić, niby to nieprawdziwy brat a kocham go jak Daniela.
Nadeszła pora na Zayna. Objął mnie z całych sił, i uniósł delikatnie do góry.
- Obiecaj, że napiszesz - wyszeptał mi na ucho.
- Ty mi to obiecaj - powiedziałam, patrząc mu się prosto w oczy.
- Obiecuję.
Nasze usta złączyły się w jedność. W głowie, w kółko powtarzałam sobie, żebym się nie rozkleiła. Ale emocje przewyższyły i do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Chodźcie musimy już iść - odezwał się Louis.
Zabrali swoje bagaże, a my staliśmy w tym samym miejscu, co chwila machając im. Kiedy zniknęli, za stanowiskiem odprawy, ruszyliśmy w stronę auta. Natt jechała wraz ze mną. Godzina i byłyśmy pod jej blokiem, wzięła torbę i pożegnała się ze mną. Zmęczenie dawało się we znaki, na ostatnich resztkach sił weszłam do mieszkania i ściągnęłam buty. Zajrzałam jeszcze do pokoju taty, sprawdzić czy jest w ogóle w domu. Na jego widok ucieszyłam się, jednak tęskniłam za nim. Otworzyłam torbę i zobaczyłam bluzkę Zayna. Zdziwiłam się, ponieważ byłam pewna, że spakowałam ją do jego torby. Założyłam ją i wsunęłam się pod kołdrę. " To był magiczny tydzień " - pomyślałam po czym, wtuliłam się w poduszkę i padłam się w objęcia Morfeusza.

_____________________________________________________________
Zapewne długo oczekiwany rozdział. W końcu udało mi się go dokończyć. Ostatnio miałam jakąś blokadę, więc jeżeli ten rozdział nie spodoba się wam, nie zdziwię się. Ja jestem z niego pół na pół zadowolona. Nie wyszedł on tak jak zamierzałam, ale mam nadzieje, że jest OK. Po raz kolejny chłopcy z Natt i Dominiką się rozstają. Ale zdradzę wam, że nie na krótko, ponieważ w życiu głównej bohaterki wydarzy się coś czego ona sama się nie spodziewała. Dziękuje wam za wasze komentarze, nawet nie wiecie ile dla mnie one znaczą. ♥

7 komentarzy:

Justi pisze...

Super!!!

Anonimowy pisze...

Świetny jest i to bardzo, czekam na następny

meg pisze...

Swietny blog. Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały co przyznaję, trochę czasu mi zajęło. Strasznie mnie zaciekawił twój blog. Dodaję go do obserwowanych. Mogłabyś już coś wymyślic żeby onii byli razem a nie on w UK a ona w Polsce. CZekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie

http://cetrii-youaremyheaven.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

ciekawe co takiego się wydarzy :>

Anonimowy pisze...

jeeeny świetny kocham to

Oliwcia pisze...

DAWAJ NOWEGO ROZDZIAŁA :C KOCHAM TEN BLOG <3
i błagam nie przestawaj pisać ;*

Bella pisze...

Świetny rodział, jak wszystkie!!! :-D Uwielbiam tego bloga! :-))