sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 32

Perspektywa Dominiki :


Gdybym tego sylwestra spędzała w Polsce, pewnie skakałabym z radości. Jednak nie, ten dzień od samego początku zapowiadał się nudno. Tata wraz z Caroline poszli do znajomych, Ania pojechała na kolejny obóz w tym roku. Będę bawić się sama - pomyślałam parkując pod sklepem. Przechodziłam pomiędzy regałami i brałam to co najpotrzebniejsze, czyli papierosy, szampan, nie obyło się bez czekolady z orzechami. Stojąc przy kasie, czułam na sobie wzrok chłopaka stojącego za mną. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu. Czasami zastanawiało mnie to, dlaczego ekspedientki sprzedają mi alkohol, w końcu nie mam jeszcze 18. Czyżbym staro wyglądała ? Na samą myśl zaśmiałam się.
- Ładnie to tak, niepełnoletnia dziewczyno ? - zabrzmiał głos za moimi plecami.
Odruchowo obróciłam się i nasze oczy się spotkały. To był ten sam chłopak, co stał za mną w kolejce.
- Pewnie, że tak - szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie zapomniałaś czegoś przypadkiem ? - ponownie zabrzmiało pytanie z jego strony.
Telefon jest, zakupy są, portfela nie ma. Zaczęłam nerwowo go szukać, kiedy pomachał mi nim przed twarzą.
- Dziękuję - odebrałam zgubę, po czym ruszyłam.
- Może chociaż poznam twoje imię, niepełnoletnia, zapominalska istoto ?
- Może jednak jestem pełnoletnia, jeżeli prowadzę auto ? - w tym momencie otworzyłam drzwi i wrzuciłam reklamówkę na siedzenie pasażera. - Dominika.
- Nicolas - powiedział zanim zdążyłam odjechać.
Kiedy wracałam do mieszkania, ciągle miałam zaistniałą sytuację przed oczyma. I tak pewnie nigdy się z nim już nie spotkam, a nosa zawsze można troszkę utrzeć. Dumna z siebie weszłam do mieszkania i rozłożyłam się na kanapie. Włączyłam telewizje, ale nic ciekawego w niej nie było, dlatego też poszłam po laptopa. Załączyłam go i poczułam jak mój żołądek domaga się jedzenia. Przygotowałam sobie budyń i ponownie wróciłam do salonu. Włączyłam Skype i zauważyłam, że Natalia jest dostępna. Bez wahania wcisnęłam zieloną słuchawkę, chwilę później już ze sobą rozmawiałyśmy.
- Jakieś plany na wieczór ? - spytała przyjaciółka.
- Siedzę w mieszkaniu Caroline, i umilam sobie czas - mówiąc to pokazałam jej czekoladę i jeszcze nie otwarty szampan.
Nagle do pokoju weszła Martyna.
- Idziesz z nami ? - spytała siostry.
Dziewczyna kiwnęła przecząco głową, po czym Martyna wyszła.
- Gdzie miałabyś iść z nimi ?
- Wymyślili sobie, żebym poszła z nimi na imprezę, ale ja nigdzie się nie ruszam bez ciebie.
W tym momencie zrobiło mi się przykro. Chciałabym być obok niej i mocno ją przytulić, ale tak się nie da.
- Idź i baw się dobrze. Pomyśl, że jesteśmy tam razem- głośno westchnęłam, po czym dokończyłam - I obowiązkowo wypij za moje zdrowie, ja za twoje też wypiję.
Dosyć długo przemawiałam Natt do głowy, aby poszła i bawiła się świetnie, jednak uległa. Pożegnałyśmy się i życzyłyśmy sobie szczęśliwego nowego roku. Z hukiem otworzyłam szampana i nalałam sobie go do lampki. Włączyłam ulubioną piosenkę Rihanna - Where Have You Been. Upiłam łyk i tanecznym krokiem wyszłam zapalić. Balkon nie był dużych rozmiarów, ale zawsze coś. Kiedy miałam już skończyć papierosa, rozległo się natarczywe pukanie i dzwonienie do drzwi. Schowałam papierosy, szampana i pobiegłam po perfum. Spsikałam się od stóp do głów i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy tylko je otworzyłam do mieszkania jak burza wpadł Niall..
- Hej, co wy tu robicie ? - spytałam, lekko podchmielonych chłopaków.
- Dostaliśmy cynk, że spędzasz tego sylwestra sama i oto jesteśmy - odpowiedział Liam, który był jako jedyny trzeźwy.
- Dlatego też zbieraj się bo jedziesz z nami - dodał Harry, poruszając przy tym brwiami.
- Nigdzie nie idę - odparłam, kręcąc się po mieszkaniu.
- Uff! Jaka ulga - wrócił szczęśliwy blondyn.
Chłopcy usiedli na kanapie i każdy po kolei próbował mnie namówić.
- Przepraszam, że ten ktoś was fatygował, ale ja nigdzie nie idę. - powiedziałam stanowczo.
- Dobra, to nie ma jakiegokolwiek sensu. - odezwał się Zayn - Wracajcie na imprezę a ja zastanę z nią.
Harry, Niall i Lou w mgnieniu oka wybiegli z mieszkania. Zaśmiałam się ponieważ dalej mieli ochotę pić.
- Jak coś by się działo to dzwońcie, mam telefon koło siebie- zabrał głos Liam, przy okazji poklepując tylną kieszeń.
- Tak tato - odpowiedzieliśmy jednocześnie, po czym zamknęliśmy drzwi i wróciliśmy do salonu.
Odkąd przeprowadziłam się do Londynu, ja i Zayn ciągle się unikaliśmy. Zapewne baliśmy się pierwszej rozmowy po tym co się wydarzyło. Niby już wszystko było dobrze, ale to dalej w nas siedziało.
- Możemy porozmawiać ? - zabrał głos chłopak.
Odwróciłam się w jego stronę i kiwnęłam twierdząco głową.
- To co było kiedyś niech będzie odkreślone grubą krechą, okej ? Zacznijmy od początku, przyjaciele ?- podał dłoń, na znak ugody.
- Przyjaciele - uśmiechnęłam się szeroko, co nie przeszło uwadze Malika.- To co robimy ? - spytałam.
- Myślałem, że ty coś wymyślisz - przybrał minę zawiedzionego.
- Film ? - rzuciłam propozycją.
Wybraliśmy komedię. Początek był świetny, ale od połowy zrobił się nudny. Spojrzałam w stronę chłopaka, mu też się już znudził. W ogóle zastanawiam się dlaczego on tu ze mną jest, nie woli pić z przyjaciółmi ?
- Zayn ? - przeciągałam każdą literkę.
- Hmm ? - spojrzał na mnie, przez co odruchowo uśmiechnęłam się.
- Nie wolisz być teraz tam na imprezie ?
- Nie - odparł.
- I tak ci nie wierzę.
Podniosłam się z kanapy i wyłączyłam telewizor. Chłopak zdezorientował się.
- Daj mi 30 minut i będę gotowa. W tym czasie wybierz mi coś na sylwestra - wystawiłam język.
W ciągu 15 minut wykąpałam się, umyłam włosy i wysuszyłam je. Jednak jestem zapominalska, ponieważ stałam przed drzwiami do pokoju w samej bieliźnie. Nie chciało mi się wracać po ręcznik, dlatego tak też weszłam do pokoju. Jego oczy powiększyły się dwukrotnie, z czego zaśmiałam się. Zwinnie wsunęłam się wcześniej przygotowaną sukienkę.
- Przepraszam, że tak weszłam ale zapomniałam ...
- Nie ma sprawy
Chwilę później byłam już całkowicie gotowa <KLIK>, spojrzałam na telefon-22.30. Spokojnie zdążymy przed północą. Kiedy siedzieliśmy już w taksówce, która po nas przyjechała, ciągle się wygłupialiśmy.
- Znam stamtąd kogoś ? -spytałam poważnie.
- Nas - uśmiechnął się, po czym dodał - Ale poznasz dużo nowych osób.
- Czyli ?
- Cały nasz zespół i parę innych znanych osób. Ogólnie to grono samych facetów - wyszczerzył się.
Zaraz po wyjściu z samochodu można było usłyszeć głośną muzykę. Na wejściu  stał ochroniarz, którego się wystraszyłam. Był wyższy ode mnie pomimo mojego wzrostu i wysokich szpilek oraz nieźle napakowany. Malik położył dłoń na moim biodrze, przez co znajdowałam się bliżej niego. Szliśmy wolnym krokiem do miejsca gdzie się bawią wszyscy.
- Widzę, że udało ci się namówić - podszedł do nas Li.
- Nawet nie musiałem -odparł.
5 minut później stałam już koło barku zaciągnięta przez Lou i Hazzę. Uparli się, że muszę wypić dwa drinki pod rząd, aby móc się z nimi bawić. Wykonałam zadanie, po czym zostałam zaciągnięta przez marchewkowego na środek, gdzie wszyscy tańczyli. Uśmiałam się przy jego ruchach i w dobrym humorze odnalazłam swojego braciszka.
- Co robisz ? - spytałam podchodząc bliżej niego.
- Rozmawiałem właśnie z Anią - zarumienił się.
Poklepałam go po ramieniu. Wszyscy wychodzili na dwór, aby przywitać nowy rok. Stałam tuż obok Zayna, kiedy rozpoczęło się odliczanie. 10 ... 9 ... 8 ... 7 ... 5 ... 4 ... 3... Zbliżył się do mnie i musnął moje usta. W tym momencie fajerwerki zaczęły strzelać.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku - przytulił mnie i odszedł.
Stałam jeszcze chwilę w tym samym miejscu, oszołomiona zbiegiem wydarzeń. Niespełna kilka godzin temu proponował przyjaciół a teraz to. To coś było przyjemne, na samą myśl się uśmiechnęłam. Zaczęłam składać życzenia noworoczne komu popadanie, przez co poznałam Josha i wielu innych członków zespołu. Nagle ktoś podniósł mnie do góry, a chwilę później postawił spowrotem, nie mógł być to nikt inny jak blondyn.
- Wszystkiego najlepszego siostrzyczko ! - wykrzyknął, przez co wiele osób zwróciło na nas uwagę.
Przytuliłam go najmocniej jak tylko mogłam. Wszyscy zbierali się już do środka, na zewnątrz zostałam już tylko ja i Niall. Siedzieliśmy razem na murku i popijaliśmy szampana. Rozmawialiśmy o bzdurach. Drzwi od tarasu się otworzyły a w naszą stronę zaczął biec jakiś mężczyzna, złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet. Akurat grało Olly Murs - Dance With Me Tonight. Śpiewał mi tekst, przez co go rozpoznałam. Okazał się nim sam Olly. Chciałam mu podziękować po piosence i pójść usiąść, ale to nie podziałało. Tańczyłam z nim do białego rana. Dopiero koło 4 nad ranem wróciłam do domu.


___________________________________________________
Dziś krótka notka ode mnie. Miło spędziłam popołudnie, dlatego piszę dla was w nocy. Dzisiejszego dnia skończyłam przygodę z gimnazjum, łzy popłynęły, jednak dobre wspomnienia zostaną. A u was jak po zakończeniu ? Dziękuje wam za tytuły piosenek, mam już jedną, którą użyję w rozdziale, ale na razie nie będę zdradzać. Nie spodziewałam się tylu osób czytających tego bloga. Wielki suprise ! Z drugiej strony nigdy nie uzyskałam jeszcze połowy komentarzy. Może tym razem się uda ? Postarajcie się, wiem, że są wakacje, ale to dla mnie bardzo się liczy.
Musze was też poinformować, że od 3 lipca do 13 lipca nie będzie mnie ponieważ wyjeżdżam na kolonie i  nie dodam w tym czasie żadnego rozdziału. Mam nadzieję, że nie opuścicie mnie przez to ! Do następnego ♥

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 31

Perspektywa Dominiki :

Nawet się nie obejrzałam, kiedy było już po świętach. W drugi dzień wraz z tatą odwiedziłam Anię. Powiedzieliśmy im o przeprowadzce, jak i związku ojca z Caroline. Rodzina przyjęła to dość delikatnie, tak jak się spodziewałam.
Dziś zapowiadał się pracowity dzień, remont w domu.
- Hej - przywitałam się ze wszystkimi w kuchni.
Tata podniósł wzrok nad gazety, a Caroline na chwilę oderwała się od czynności, którą wykonywała. Zrobiłam sobie kanapkę, po czym usiadłam koło ojca. 
- Gotowa ? - spytał, składając starannie czasopismo.
- Tak - odparłam.
Kilka minut później byliśmy w drodze do nowego domu. Na podjeździe stała już ekipa remontowa. Początkowo wzięli się za parter dopiero, później mieli zająć się piętrem. Uparłam się, że sama pomaluje sobie ściany w pokoju. Tata sceptycznie był nastawiony na mój pomysł, ale po długich namowach zgodził się. Wzięłam farby i poszłam do siebie. Odłożyłam wszystko na podłogę i załączyłam laptopa. Wzięłam go, abym mogła puścić z niego muzykę. Tak dla umilenia czasu. Załączyłam piosenkę i usiadłam pod drzwiami. W głowie wyobrażałam sobie plan pokoju. Ściany w kolorze kremowym, a na jednej z nich  ogromna fototapeta z akcentem Wielkiej Brytanii. Zaraz pod nią duże, dwuosobowe łóżko. Naprzeciwko przesuwana szafa wbudowana w ścianę. Na parapecie, będą ułożone poduszki, tak jak zawsze marzyłam. Nie zastanawiałam się dłużej, tylko wzięłam się do roboty. Zupełnie nie wiedziałam od czego mam się zabrać, nigdy w życiu nie miałam w ręce wałka czy pędzla. Niechlujnie umoczyłam go w farbie i jeździłam nim po ścianie. W pewnym momencie wzięło mnie na wygłupy i robiłam różne wzroki na ścianie, zupełnie odbiegając od postanowionego sobie celu. Dzwonek do drzwi po raz kolejny zadzwonił, lecz nikt nie ruszył się ich otworzyć.
- Otworzę ! - krzyknęłam, zbiegając po schodach.
Kiedy otworzyłam drzwi, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Za progiem stał zespół z uśmiechniętymi twarzami. Rzuciłam się na nich i tuliłam ich jak oszalała.
- Dobra, dobra koniec czułości - odezwał się Niall.
- Jezu, jak ja za wami tęskniłam - powiedziałam wzruszona.
- Zawsze chciałem, aby na mój widok dziewczyna się wzruszyła, a nie ryczała - dodał Harry, wywracając przy tym oczami.
- Ty wolałbyś, aby wskoczyła ci od razu do łóżka - stwierdził Lou.
Loczek zmierzył go wzrokiem, i udał małego, obrażonego chłopczyka.
- Może tak wejdziecie, bo stoimy tutaj, jak nie wiadomo co ? - spytałam, przepuszczając ich w wejściu.
- No, my właśnie przyjechaliśmy ci pomóc. Słyszeliśmy, że brakuje ci ekipy remontowej. - zabrał głos Liam.
Pokiwałam twierdząco głową, śmiejąc się przy tym, ponieważ czułam się jakby czytali mi w głowie. Nagle do pomieszczenia wpadła Caroline, ale zaraz gdy zobaczyła kto przyszedł, znikła. 
- To była... 
- Tak to ona - dokończyłam za Hazzę - Chodźcie - powiedziałam wchodząc po schodach na górę - Witam w moich skromnych progach.
Chłopcy, gdy tylko zobaczyli moje bazgroły na ścianie zaczęli się śmiać. Zarumieniłam się, ponieważ na jednej ze ścian wyznawałam miłość One Direction. 
- Skąd się tu wzięliście ? - szybko zmieniłam temat.
- Prosto z USA - odpowiedział Horan.
- Ale skąd wiedzieliście, gdzie ja będę ? 
- Oj dziecko, Londyn jest malutki i każdy wszystko wie - poklepał mnie po ramieniu Li.
- Właśnie mamy coś dla ciebie - zabrał głos Zayn - Taki spóźniony prezent pod choinkę.
Wręczył mi pudełko, jednak ja go nie otworzyłam.
- Ale ja dla was nic nie mam - odparłam smutno.
- Wystarczy, że zabierzesz nas na obiad - poruszył brwiami wiecznie głodny.
- Spoczi, umowa stoi.
Nigdy nie spodziewałam się dostać piżamy z karykaturkami zespołu. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest w sprzedaży.
- Czyli od dziś, śpię z wami wszystkimi - uśmiechnęłam się łobuzersko, po czym zrozumiałam jak to mogło dwuznacznie zabrzmieć - To znaczy chodziło mi o to, że prezent jest świetny i na pewno go wykorzystam. 
Podziękowałam chłopcom i wzięliśmy się do pracy. Czas szybko zleciał, a my wszystko mieliśmy już skończone. Najdłużej zeszło nam nad przyklejeniem fototapety, ale uporaliśmy się i z tym. Tak jak się wcześniej umówiliśmy pojechaliśmy na obiad. Wychodząc z domu, poinformowałam o wyjściu tatę.
- Masz tu kasę dla siebie, wybierz sobie coś do pokoju.
Spojrzałam na kopertę ze sporą sumką, od razu chowałam ją do torebki, po czym wyszłam.
- To gdzie jedziemy ? - spytałam, zamykając drzwi.
- Nandos ! - wykrzyczał uradowany Niall.
Wsiedliśmy do vana chłopców i ruszyliśmy do wybranego miejsca. Czułam się, jakbym przeszkadzała każdej napotkanej dziewczynie idąc koło nich, ale czego ja się mogłam spodziewać. Zamówiliśmy jedzenie i przy głośnych rozmowach oczekiwaliśmy na jego dostarczenie. Zaraz po skonsumowaniu posiłku, jako pierwsza wystrzeliłam do kasy, a zaraz za mną blondyn.
- Ja płacę - powiedział wyciągając portfel z tylnej kieszeni.
Kiwnęłam przecząco głową, ale on nie dawał za wygraną. W ostatnim momencie udało mi się wcisnąć pieniądze kasjerce i dumna z wyczynu wróciłam do pozostałych.
- Nie lubię cię już - założył ręce i usta ułożył w podkówkę.
- Oj, braciszku - przysunęłam się do niego i przytuliłam go.
- No dobra żartowałem. Co teraz robimy ? 
- Ja muszę pooglądać jakieś meble do pokoju. Pojedziecie ze mną ? 
- Jeżeli będę mógł coś wybrać ... to tak - powiedział Lou.
Już wyobrażałam sobie coś w kształcie marchewki, bądź w paski. Nie znałam się tutaj na sklepach, dlatego też poprosiłam przyjaciół o wybranie któregoś.
Po niecałych 15 minutach wchodziliśmy już do sklepu. Na pierwszy ogień poszło łóżko. Ja wybrałam ramę, a chłopcy materac. Mieli wielką frajdę, ponieważ skakali z jednego na drugi, wybierając ten, który jest najmiększy. Dodatkowo zakupiłam biurko, komodę oraz kilka drobiazgów. Po skończonych zakupach wybraliśmy się na krótki spacer po parku. Pogoda nam nie pozwoliła na dłuższy, ponieważ zaczęło padać. Wróciliśmy z powrotem do domu, jednak Paul pokrzyżował nam plany i wezwał chłopaków do siebie. Ostatecznie wróciłam do mieszkania Caroline. Opadłam zmęczona na kanapę i załączyłam telewizję. Akurat leciały reklamy, kiedy przymknęłam oczy. Przebudziłam się koło 2 w nocy i przeniosłam się z niewygodnej sofy do łóżka.
___________________________________________________________
Krótki, ale znalazłam chwilę czasu i napisałam. Dziękuje wam za poprzednie komentarze, liczę na kolejne z waszej strony. Tak jak wiele z was chciało, żeby pojawiło się już One Direction tak też się stało. Rozdział mi nie wyszedł, dlatego też z góry przepraszam. Umieściłam ankietę na blogu, mam nadzieję, że weźmiecie w niej udział. Mam do was też takie pytanko : Znacie jakąś wolną piosenkę "mówiącą" o miłości ? Jeżeli tak to piszcie tytuły w komentarzach. Potrzebna mi będzie do 35 rozdziału, ponieważ mam pewien pomysł, ale brakuje detalu. Uwielbiam was i musicie o tym wiedzieć ! ♥

Fototapeta w pokoju Domi :

wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 30


Perspektywa Dominiki :

Nadszedł czas przeprowadzki. Spakowałam walizki do bagażnika i po raz ostatni spojrzałam na blok, w którym mieszkałam przez ostatnie 17 lat. Nie raz narzekałam na to miejsce, ale nie dziś. Zajęłam tylne siedzenie wraz z Natt. Martyna prowadziła, a Daniel zajął miejsce pasażera. Chciałam pożegnać się z nimi w domu, ale obydwie uparły się odwieźć mnie na lotnisko. Poprosiłam dziewczynę brata, abyśmy zatrzymały się jeszcze na cmentarzu. Kupiłam znicz, kwiatki i ruszyłam sama w stronę pomnika mojej mamy.
- Nie zapomnę o tobie nigdy - powiedziałam wpatrując się w palący się płomień - Kocham cię - dodałam na odchodne.
Z daleka mogłam dostrzec przyjaciół opierających się o maskę samochodu. Za nimi też będę tęsknić, ale zawsze pozostaniemy w kontakcie. Ponownie ruszyliśmy w drogę. Ciągle spoglądałam za okno i łapałam ostatnie widoki. Nikt zbytnio nie miał ochoty do rozmowy, dlatego też w ciszy dotarliśmy na lotnisko. Stanęłam przed tablicą odlotów i odczytałam z niej, że mój samolot już wylądował. Chcąc pożegnać się z nimi nie obyło się bez łez. Początkowo nie chcieli mnie puścić, lecz po dłuższym tuleniu udało mi się wyrwać z ich uścisku. Wzięłam moje walizki i skierowałam się w stronę odprawy. Panie siedzące przy okienku miały problem, że mam przy sobie trzy walizki, gdzie powinnam mieć jedną. Wystarczyło zapłacić dodatkową sumę za bagaż i mogłam przejść dalej. Pomachałam im na pożegnanie i zniknęłam za drzwiami prowadzącymi na pokład samolotu. Całą drogę spędziłam na słuchaniu piosenek, jak i krótkiej drzemce.
- Witaj Londynie, ponownie się spotykamy, tyle, że tym razem na dłużej - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Zdziwiłam się, ponieważ humor mi się poprawił. Albo tak działa na mnie powietrze prosto z wysp, albo jednak w głębi duszy chciałam się tu przeprowadzić. Nie drążąc dalej tematu, odebrałam bagaże i ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie miał na mnie czekać ojciec.
- Dominika - machał rękoma, delikatnie podskakując, tak abym mogła go zobaczyć przez tłum ludzi.
- Tata ! - krzyknęłam i pobiegłam w jego stronę. Rzuciłam się prosto mu w ramiona i rozpłakałam jak małe dziecko. - Tęskniłam.
- Ja też. Gdzie masz bagaże ? - spytał rozglądając się.
Zaśmiałam się głośno, dlatego, że bagaże stały parę metrów od nas. Wróciłam po nie i wrzuciłam je na tylne siedzenie.
- Skąd masz takie autko ? - zadałam pytanie, przyglądając się samochodowi.
- Moje - wystawił język.
Wsiedliśmy do niego, i ruszyliśmy.
- Początkowo zamieszkamy u Caroline. - odezwał się w połowie drogi.
Na te słowa mina mi zrzędła, odruchowo przytaknęłam głową.
- Mam do ciebie tylko jedną prośbę.
- Jaką ? - spytałam zaciekawiona.
- Bądź miła dla niej, okej ? Nie psujmy sobie świąt.
- Dobrze - odparłam.
Chwilę później zajechaliśmy pod dosyć duży kompleks mieszkalny. Wyciągnęliśmy bagaże i ruszyliśmy w stronę wejścia. Wjechaliśmy windą na 4 piętro i sekundę później wchodziliśmy już do mieszkania.
- Wróciliśmy ! - wykrzyknął tata na całe mieszkanie.
- To dobrze, już się zaczynałam martwić - najpierw przywitała się z nim, dopiero później zwróciła uwagę na mnie - Jak pewnie wiesz jestem Caroline.
- Tak wiem, Dominika. - podałam jej rękę.
- Dominika- próbowała powtórzyć ale coś jej nie wychodziło.
Po cichu zaśmiałam się z jej wymowy, ale kiedy zauważyłam wzrok ojca, przestałam. Patrzył się na mnie jak bym zabrała mu z pod nosa jego ulubioną rzecz.
- Gdzie mogę je zanieść ?- spytałam wskazując na torby.
- Korytarzem prosto i na lewo jest twój pokój - odpowiedziała.
Podążyłam według jej instrukcji. Wyłożyłam się na łóżku i leżałam tak do końca dnia. Myślałam nad tym jak to będzie ... jak to będzie mieszkać w Londynie. Obiecałam sobie, że w najbliższym czasie, czyli święta, będę dla niej miła, wręcz przesadnie. Ale kiedy tylko one się skończą, pokażę jej te prawdziwe ja, którego nigdy nie miałam. Będę uszczypliwa i będę jej dogryzać na każdym kroku. Sama nie wiem skąd wzięły mi się pokłady takiej wredności.
- Domi chodź na kolacje - dobiegały krzyki z kuchni.
Podniosłam się z łóżka i skierowałam się w stronę dochodzących odgłosów. Po drodze rozejrzałam się po całym mieszkaniu, trzeba przyznać, że gust to ona ma. Usiadłam do stołu i nałożyłam sobie sałatki. Nie miałam ochoty jeść dlatego też, bawiłam się jedzeniem. Początkowo oddzielałam każdy składnik od siebie, później ułożyłam wszystko w uśmiech. Kiedy skończyłam spojrzałam się na talerz i na widok mojego dzieła uśmiechnęłam się.
- Dziękuje za kolacje, pójdę do siebie - powiedziałam wracając do pokoju.
Nie chciało mi się wypakowywać wszystkich rzeczy, dlatego też tylko otworzyłam walizki i przejrzałam to co się w nich znajduję. Wyciągnęłam laptopa i usiadłam na łóżku po turecku. Oglądałam wszystkie zdjęcia, które skanowałam przed wyjazdem. Obejrzałam każde zdjęcie, te z dzieciństwa, z każdego wakacyjnego wypadu jak i jakiś okoliczności, przykładowo urodziny czy święta. Zatrzymałam się na zdjęciu z wigilii, gdzie była na nim jeszcze mama. Opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy. Starałam sobie przypomnieć, jak to było, kiedy każdego ranka budziła mnie i pomagała mi się wyszykować do szkoły. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, szybko ją starłam i skarciłam się w myślach, ponieważ ostatnimi czasy często płacze. Powróciłam do oglądania zdjęć. Kiedy skończyłam oglądać było parę minut po pierwszej w nocy. W całym mieszkaniu było już cicho. Poczułam głód i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki jogurt, usiadłam na blacie i powoli go jadłam. W pewnym momencie nabrała mnie ochota na zadzwonienie do brata. Długo się nie zastanawiałam, tylko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
- Coś się stało, że dzwonisz ? - spytał zaspany.
- Stęskniłam się braciszku.
- Tego w umowie nie było, żebyś dzwoniła do mnie o 2 w nocy.
- Przesadzasz, co robiłeś ?
- Jak sądzisz ? Spałem - odparł, po czym zaśmiał się.
- A no tak - klepnęłam się ,w czoło, czasami mój poziom inteligencji zadziwiał mnie.
- Ty jeszcze nie śpisz ?
- Ja ? - zapytałam.
- Nie, nie pytałem się Natalii, ale ciebie też to powinno się tyczyć.
- Nie mogłam zasnąć. Dasz mi ją do telefonu ?
- Domi ! - krzyknęła przyjaciółka.
- Też się cieszę - powiedziałam, z wyraźnym uśmiechem na twarzy. - Co porabiasz ?
- Oglądam komedie romantyczną.
- Co ?! - zdziwiłam się, ponieważ nigdy nie nawiedziła tego gatunku filmu, wolała mrożące krew w żyłach horrory.
- Tak wiem. Dopiero teraz zauważyłam, to co ty w nich zawsze tak uwielbiałaś.
- Czyli ? - dopytałam.
- Wiesz, dwie osoby przeciwnej płci przypadkowo się spotykają. Początkowo nie wiedzą, że do siebie coś czują, następnie się spotykają, tak się nawiązuje uczucie. Nagle coś się pieprzy, nawzajem siebie nie trawią, a później się godzą i żyją jak w bajce. Dokładnie jak ty i Zayn. - dodała rozmarzona Natt.
- Tak jasne, a w tej bajce były smoki - powiedziałam, przewracając oczami.
Rozmawiałyśmy do 4 w nocy. Na przemian opowiadałyśmy sobie krótkie żarty na rozluźnienie jak i poprawienie humoru, który po rozmowie ostatecznie poprawił mi się. Zapewne dostanę sporą reprymendę na temat telefonu i kosztu tych rozmów od ojca. Muszę się zastanowić nad kupnem drugiego telefonu, tak aby mieć możliwość kontaktowania się z ludźmi z Anglii. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Co chwila przewracałam się z boku na bok szukając miejsca aby usnąć. Kiedy ostatni raz spojrzałam na telefon była 6. Schowałam go pod poduszkę i usnęłam.

Gdy obudziłam się następnego ranka, a raczej popołudnia, ponieważ kiedy się przebudziłam była już godznia 14, do pokoju wpadały wyśmienite zapachy. Nawet nie przebierając się z piżamy, wyszłam z pokoju. W salonie siedziała Caroline.
- Hej, wiesz gdzie jest tata ? - spytałam rozglądając się po całym mieszkaniu.
- Tak, wyszedł jakieś pół godziny temu.
Przyjęłam informację i ruszyłam w stronę kuchni. Próbowałam po kolei każdej potrawy przygotowanej na dzisiejszą wieczerzę.
- Ładnie to tak podjadać ? - spytał tata, a ja podskoczyłam ze strachu.
- Ładnie to tak straszyć ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Poklepałam go po ramieniu i wyszłam z pomieszczenia.
- Pomóc ? - spytałam się, przechodząc przez salon i widząc na środku choinkę.
- Pewnie, że tak - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Pokazałam jej na palcach 5 minut i pobiegłam się szybko przebrać w luźne ciuchy. Załączyłam kolędy i wzięłam się za ubieranie drzewka. Nie wyobrażam sobie świąt bez Wham! - Last Christmas bądź Mariah Carey - All I Want For Christmas Is You. Zaczęłam sobie podśpiewywać jedną z nich, po czym dołączyła się do mnie Caroline. W świetnych nastrojach przystroiłyśmy całe mieszkanie wraz z choinką.
- Dobra robota - wyciągnęła rękę, aby przybić piąteczkę.
- Prawda.
- Mów mi po imieniu, okej ? Bo dziwnie się czuję, kiedy mówimy do siebie tak bezimiennie.
Przytaknęłam tylko głową i rozejrzałam się po pokoju. Czegoś mi brakowało. Już wiem, jemioła... Powiesiłam ją pod sufitem.
- Co to ? - spytała.
- Taka Polska tradycja. Kiedy dwóch ludzi stanie pod nią, muszą się pocałować - odpowiedziałam z uśmiechem - Czy będę ci jeszcze w czymś potrzebna, bo chciałabym iść się przebrać ?
- Nie, ja też będę musiała już powoli iść.
Szybko wskoczyłam pod prysznic, umyłam włosy i nasmarowałam się balsamem do ciała. Moje niesforne włosy potraktowałam lokówką, założyłam <KLIK> i byłam gotowa. Ostatnie przygotowania stołu, wspólne połamanie się opłatkiem  i złożenie sobie życzeń. Caroline pomimo luźnej sukienki miała widoczne drobne krągłości, natomiast mój tata jak to mężczyzna nie obyło się bez koszuli i krawatu. Odpowiednio ubrani zasiedliśmy do stołu. Czułam, że mój żołądek zaraz pęknie. Spróbowałam wszystkiego czego tylko mogłam. Kiedy skończyliśmy wszyscy jeść, siedzieliśmy dalej przy stole i rozmawialiśmy. Poszłam szybko do pokoju i wróciłam z dwoma prezentami, wręczyłam im po jednym i ponownie usiadłam przy stole. Tata dostał jak co roku nowy krawat, a  Caroline srebrną bransoletkę, którą od razu założyła na rękę.
- Dziękuje - odparli jednocześnie.
- To teraz pora na mnie - mi wręczyła kopertę a mojemu ojcu, nie dużej wielkości pudełeczko.
W kopercie znajdował się, kupon do przeróżnych markowych sklepów z ciuchami.
- Nie wiedziałam co ci kupić, dlatego też zdecydowałam się na to - tłumaczyła się.
- Dziękuje - w miarę możliwości przytuliłam ją.
- Prezent od mnie jest pod choinką - powiedział tata.
Zerwałam się z miejsca i już sięgałam po prezent. Ogromne opakowanie, ciekawiło mnie, co było w środku. Otworzyłam jeden karton,  po czym musiałam otworzyć kolejny. Było ich ponad 5, aż w końcu zostałam przy małym kartoniku. W środku były klucze od auta. Od auta, o którym marzyłam bardzo długo. Był nim Mini One. Zaczęłam skakać po całym pokoju i cieszyć się jak małe dziecko.
- Dziękuję, dziękuję ! - krzyczałam w kółko.
- Już koniec, ochłoń. - śmiał się ze mnie ojciec.
- Ale kiedy ja trzymam kluczki od mojego Mini.
- To może zabierzesz nas na przejażdżkę tym swoim autkiem ? - spytała Caroline.
- Teraz ? - spojrzałam się ze zdziwieniem w oczach na nią, a później wzrok przerzuciłam na tatę.
Kiwnęli tylko głową, że tak. Ubraliśmy się ciepło i zeszliśmy przed kompleks. Święta bez śniegu to jak nie święta, no ale cóż Wielka Brytania ma zo to inne uroki. Dumna szukałam na parkingu auta, kiedy je znalazłam ponownie zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko.
- No zacznij je jeszcze całować - dorzucił.
Spojrzałam na niego spodełba, i wsiadłam za kierownicę.
- To gdzie jedziemy ?
- Wpisz ten adres w nawigację - podał mi małą karteczkę, i wykonałam jego polecenie.
Zaparkowałam w wyznaczonym miejscu i wyszłam z auta.
- Po co tu przyjechaliśmy ? - spytałam się rozglądając się po okolicy.
Otaczały mnie domy, jak się spodziewam samych zamożnych ludzi. Można to wywnioskować po wielkości domu, jak i gustownym aucie na podjeździe.
- Ten jest wasz - wskazała palcem na jeden z domów.
Moja mina wyrażała więcej niż tysiąć słów. Tata pomachał mi kolejną parą kluczyków przed twarzą. Kilka minut później znajdowałam się we wnętrzu domu.
- Dom jest niewykończony, ponieważ dopiero go kupiłem. Zaraz po świętach wchodzi tu ekpia remontowa - odezwał się.
Westchnęłam i przejechałam ręką po "gołej" ścianie. Wbiegłam po schodkach na górę i zaklepałam pokój, który mi się podobał. W pewnym momencie do pokoju wszedł tata.
- I jak podoba się ?
- Oczywiście. Skąd miałeś tyle pieniędzy na to wszystko ?
- Ze sprzedaży domu z Polski, wystarczyło mi na kupno tego. A auto kupiłem z oszczędności, które uzbierały się na koncie.
Po 15 minutach wracaliśmy już do mieszkania Caroline. Jak co roku w wigilijny wieczór, przebieraliśmy się w piżamy i zaparzyliśmy sobię herbatę. Opowiadaliśmy sobie historie, które przytrafiły nam się tego roku, przy okazji zajadając się pierniczkami własnego wypieku.

_________________________________________________________
No to 30 : ) Okrągła sumka rozdziałów jak i wejść na bloga. Troszkę święta nie pasują do wakacji, mam nadzieję, że wybaczycie mi. Dziękuje wszystkim, którzy są ze mną tu na blogu i czytają go. Nie ważne czy od samego początku czy od połowy, ważne, że jesteście ! Cieszę się, że puszczając moją wybraźnię wolno i pisząc dla was mogę wywołać chociaż mały uśmiech na twarzy. Czekam na wasze komentarze. Do następnego ♥


niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 29


Perspektywa Dominiki :

Nie ma to jak zostać obudzonym z samego rana przez Daniela, który śpiewa mi sto lat z okazji moich 17 urodzin.
- Przestań bo się popłacze - odparłam, teatralnie mrugając oczami.
Na moją prośbę przestał i mocno mnie do siebie przytulił. Cieszyłam się, że już mógł wyjść ze szpitala i spędzić ze mną ostatnie chwilę w kraju. Za dwa tygodnie święta i przeprowadzka, nie chciałam się rozstawać z nimi ale musiałam. Śniadanie, które później zjedliśmy było lekko niezdrowe, ponieważ nie ma to jak zaczynać dzień od jedzenia tortu. Do południa spędziliśmy dzień na oglądaniu filmów. Niektóre nam się nudziły dlatego umilaliśmy sobie je, rzucając w siebie żelkami bądź poduszkami. Wyszliśmy na spacer, ale kiedy zaczęło padać wróciliśmy do domu. Po południu przyszła Natt i Martyna. Daniel i Martyna odmówili świętowania za to Natalia przystała na mój pomysł. Poprosiłyśmy siostrę Natt, żeby skoczyła po alkohol. Nawet się nie obejrzałyśmy a już wróciła. Cieszyłam się z tego, że wszystko jest już w porządku. Daniel wyszedł ze szpitala, znalazł jak to mi mówi tą jedyną, czyli Martynę. Natalia związała się z Harrym, nie ukrywając tego przed jego ani jej rodziną i przyjaciółmi. Wraz z chłopakami dzwonimy do siebie, rzadko ale zawsze coś. Mimo, że przeprosiliśmy się z Zaynem, nie potrafimy rozmawiać tak jak kiedyś. Może mi się tylko wydaje, albo to wina głupich telefonów, które ciągle przerywają. Tata też chce ułożyć sobie życie na nowo. Zrozumiałam jego decyzję i uszanowałam ją. Wiem, że moje sprzeciwianie do przeprowadzki i tak wyszło by na marne, dlatego też pogodziłam się z tym. Obiecaliśmy sobie wraz z Natt, że będziemy się odwiedzały jak najczęściej tylko to będzie możliwe.
Poszłyśmy razem do pokoju, rozłożyłyśmy się na łóżku i sączyłyśmy drinki, opowiadając sobie przeróżne historie. Telefon tego dnia nie dawał mi spokoju. Najpierw dzwoniła babcia, później tato. A teraz kogo niesie ? - zadałam sobie pytanie wyciągając się po niego.
- Wszystkiego najlepszego - rozbrzmiał się głos Nialla po drugiej stronie telefonu.
- Dziękuje braciszku - podziękowałam z wielkim uśmiechem na twarzy. - Co tam słychać u was ?
- Wszystko w porządku - odpowiedział ledwo słyszalnie, ponieważ przerywało.- Za 30 min na Skype ?
- Pewnie - odparłam, po czym rozłączyłam się.
Załączyłyśmy laptopa i włączyłyśmy muzykę oczekując na chłopaków. Puściłam Nicki Minaj - Starships i zaczęłyśmy tańczyć w rytm piosenki. Humor nam dopisywał a procenty robiły swoje. W momencie kiedy zmęczone opadłyśmy na łóżko, zadzwonił zespół. Przywitaliśmy się, po czym zaczęli śpiewać sto lat w wersji angielskiej. Wyszło im to świetnie. Łezka zakręciła się w oku, ale szybko ją powstrzymałam. Rozmowy nie było by widać końca, gdyby nie mój brat, który wpadł do pokoju wraz z Martyną.
- Cześć - dosiedli się koło nas i przywitali się z nimi.
Chłopcy chórkiem odpowiedzieli, przez co wybuchliśmy głośnym śmiechem. Mogłam się tego spodziewać, że chwilę później zejdą na tematy sportowych aut i ładnych dziewczyn. Co chwila Natt uspakajała Harrego, chociaż na odległość nie za bardzo jej to wychodziło. Natomiast Daniel obrywał od Martyny. Oby dwie miały przy tym takie miny, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Ała to bolało - odezwał się mój brat z miną małego dzieciaczka - A ty się nie śmiej ! - podniósł głos w moją stronę - Zobaczymy jak ty będziesz się oglądała za chłopakami po przeprowadzce.
Nagle zrobiła się niezręczna cisza. Nie wspominałam nic chłopakom oprócz Horana o tym, że zamieszkam w Londynie. Siedzieli zdezorientowani po drugiej stronie kamery. Dostałam lekko z łokcia od przyjaciółki, co świadczyło o tym, że przyszedł czas na wyjaśnienia.
- No bo wcześniej wam tego nie mówiłam, ale przeprowadzam się do Londynu. - powiedziałam nieśmiało.
- W końcu to powiedziałaś ! Wiesz jak ja chciałem im to powiedzieć, korciło mnie ale dotrzymałem obietnicy. Wisisz mi dobrą pizzę ! - poruszył znacząco brwami Irlandczyk.
- Dobrze Niall, zgadzam się.
- Ale jak to ? - dopytywał Liam.
- Tata, chce zamieszkać z Caroline.- odpowiedziałam bez entuzjazmu w głosie.
Widziałam, że imię Caroline na nich źle działa. Harry przewrócił oczami, a reszta wyglądała jak by zaraz miała wybuchnąć. Rozmawialiśmy dosyć długo, ponieważ dopiero koło 21 pożegnaliśmy się. Chłopcy zaczęli planować wszystko co będę tam robić. Loui wybrał mi nawet ubranie na pierwszy dzień, śmiałam się z tego, ale przecież to on i jego zwariowane pomysły. Zaproponowałam Natt i Martynie aby zostały u nas na noc. Bez wahania zgodziły się. Poszłam wziąć szybki prysznic. Gdy wróciłam do pokoju, przyjaciółka leżała na łóżku i w ręce trzymała mój telefon. Zaczęła mi machać nim przed twarzą.
- Zgadnij kto napisał ? - spytała zalotnie.
- Kto ?
- Zayn
- Oddaj mi go ! - zaczęłam machać rękoma w celu odzyskania go. - Idź się lepiej wykąpać - odparłam, gdy schwytałam telefon.
Gdy drzwi się zamknęły, odczytałam na spokojnie sms-a.
" Dlaczego nic nie mówiłaś o przeprowadzce ? "
Nawet nie zastanawiając się odpisałam.
" Nie wiem sama, może bałam się waszej reakcji "
Nie czekając na Natt położyłam się spać. Już mi się przysypiało, kiedy dostałam wiadomość.
" Wiedz o tym, że cieszę się : ) "
Zaraz po odczytaniu wiadomości, ułożyłam się wygodnie i usnęłam.

____________________________________________________________
Krótki bo krótki, ale piszę specjalnie, żeby wam podziękować za 3 miesiące.
Tak, równe 3 miesiące temu założyłam tego bloga i nie spodziewałam się takich
osiągnięć. Myślałam, że nie będzie dużego zainteresowania nim, ponieważ
czasami czuję, że pisze bzdury itp. Ale nie tu miłe zaskoczenie. Czas, który
poświęciłam na pisanie rozdziałów i który poświęcę na dalsze rozdziały
uważam za wykorzystany pozytywnie. Jak narazie dodałam 29 rozdziałów i
uzyskałam przy tym 162 komentarze. Naprawdę miłe jest czytać wasze
komentarze, nawet te krótkie. Dzięki nim czuję, że jesteście i czytacie.
Chciałabym podziękować każdej (podejrzewam, że nie ma chłopców) z was, ale
zabrakło by mi słów do określenie tego jak bardo jestem wam wdzięczna.
Wielkie MASSIVE THANK YOU dla wszystkich. Uwielbiam was i mam
nadzieję, że nie opadniecie z sił i będziecie dodawać komentarze. ♥

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 28


Perspektywa Dominiki :
Pierwsze dni były prawdziwą walką. Stan Daniela powoli stabilizował się, ale dalej nie dawał żadnego znaku życia, ponieważ jeszcze się nie wybudził ze śpiączki. Całymi dniami przesiadywałam u niego, jednocześnie zawalając szkołę. Rodzina w tym momencie była najważniejsza, nawet tata wziął 3 tygodniowy urlop. Więcej nie dostał i musiał po tym czasie wrócić do pracy, a ja do szkoły. W kierunku przeprowadzki nic się nie zmieniło, przed świętami będę już mieszkać w Londynie. Ojciec kompletnie stracił dla niej głowę. Chce sprzedać dom na wsi, który budował dla mamy, ponieważ twierdzi, że i tak byśmy tam nigdy nie zamieszkali. Ma rację, ale jakoś ciężko będzie go sprzedać. Każdego dnia moje sumienie się odzywało. Tak było i tego dnia. Kiedy przebudziłam się, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na telefon. Na widok uśmiechniętej twarzy Zayna, łza zakręciła się w oku. Poczułam, jak ukuło mnie coś w sercu. Nie chciałam go stracić, bądź reszty zespołu. Pokochałam ich i to bardzo, ale nic nie zrobiłam w kierunku przeproszenia ich za moje zachowanie. Najbardziej przeprosiny należały się mulatowi, ponieważ to na niego najbardziej nawrzeszczałam. Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Niechętnie podniosłam się z łóżka i podążyłam w stronę szafy w celu ubrania się. Kiedy spakowałam książki i byłam już gotowa do wyjścia, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę szkoły. Tego dnia słońce było schowane za chmurami. W ciągu 20 minut dotarłam do szkoły wraz z dzwonkiem na pierwszą lekcję. Nawet się nie obejrzałam, gdy lekcje się skończyły. W tym dniu Natt nie było w szkole. Zdziwiło mnie to, ponieważ była pilnym uczniem i nigdy nie lubiła opuszczać zajęć. Wychodząc z budynku zauważyłam Brajana, chciałam udać, że go nie widziałam, ale nie udało mi się. Przyśpieszył kroku i szedł w moją stronę.
- Zaczekaj ! - krzyknął, a ja odruchowo zatrzymałam się i obróciłam się w jego stronę - Teraz będziesz mnie tak unikać ?
- A czego się spodziewałeś ? - spytałam zdziwiona.
- Że zapomnimy o tym co się wydarzyło, i że będziemy żyć tak jak dawniej - przejechał dłonią po moim ramieniu, szeroko uśmiechając się przy tym.
Przybliżyłam się do niego, dzieliły nas centymetry. Spojrzałam mu prosto w oczy i odruchowo uderzyłam go z otwartej dłoni. Chłopak złapał się za policzek.
- To ty zapomnij. Brat jest dla mnie najważniejszy - powiedziałam, po czym powoli oddalałam się od niego.
- Kocham cię - krzyknął za mną.
Olałam jego słowa i jak każdego dnia ruszyłam w stronę szpitala. Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam sobie coś do jedzenia. Ostatnimi czasy jem tylko jeden posiłek dziennie. Gdy dzieliło mnie kilkaset kroków od wejścia do budynku, odpaliłam papierosa. Nałóg ponownie wrócił. Z każdym papierosem obiecałam sobie, że już więcej nie zapalę, ale wiem, że okłamuję sama siebie. Zaraz po wejściu do szpitalnego pokoju mojego brata, przywitałam się z nim i chwilę pogadałam. Opowiadałam mu co robiłam przed przyjściem. Może i wyglądało to dziwnie, ponieważ nawijałam jak głupia, a on tego najprawdopodobniej nie słyszał. Czułam się winna tego całego zajścia, ponieważ gdybym ostrzegła Daniela przed Brajanem, on by tu dziś nie leżał. Ale skąd mogłam się tego spodziewać ? Ciągle sprawa pobicia na policji nie była zakończona, dlatego, że nie tylko mój były brał w tej bójce udział. Prawdopodobnie pomagało mu kilku kumpli, a on ich nie chciał wydać. Kiedy skończyłam monolog, usiadłam na fotelu, który był w pokoju i załączyłam laptopa, którego przyniosłam z domu tak, jak i resztę gratów. Spędzałam tu każde popołudnie, a dom traktowałam jak hotel. Odrobiłam lekcje i zajrzałam w wirtualny świat. Zero nowych wiadomości, oprócz informacji na temat One Direction. Przeczytałam każdą i odłożyłam laptopa na stolik. Z nadmiaru czasu wzięłam się za dawno nieczytaną książkę "Dogrywka". Co chwila spoglądałam w stronę mojego brata, raz mój wzrok utkwił na nim trochę dłużej. Przyjrzałam się uważniej i zauważyłam jak zadrżała mu ręka. Zerwałam się z miejsca i podeszłam do jego łóżka. Złapałam go za dłoń i zaczęłam ją gładzić. Sekundę później delikatnie otworzył oczy.
- Daniel ? - spytałam, nie wierząc w to, że przebudził się ze śpiączki.
- Tak to ja - wymamrotał po cichu, ledwo co usłyszałam.
- Poczekaj pójdę po lekarza.
Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Musiałam jednak poczekać przed drzwiami od pokoju, ponieważ musieli go zbadać.
- Wszystko jest w porządku. Nie ma żadnych widocznych komplikacji po śpiączce. Proszę nie zadawać mu dużo pytań, niech powoli dojdzie do siebie.
Kiwnęłam głową i szeroko się uśmiechnęłam.
- Tęskniłam - wypowiedziałam wtulając się w niego.
- Ja też, ale uważaj, bo mnie zmiażdżysz.
- Przepraszam- odkleiłam się szybko i usiadłam na brzegu łóżka.- Wyspałeś się ?
- Nie - zaśmiał się, po czym dodał - Mają strasznie niewygodne łóżka.
Rozmawialiśmy jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Wszystko obróciliśmy w żart i cieszyliśmy się, że wyszedł z tego cało.
- Dominiko, niestety czas odwiedzin na dziś się skończył - powiedziała pielęgniarka, która weszła na chwilę do pokoju.
Spojrzałam na zegarek, było parę minut po 18. Próbowałam jakoś wybłagać ją, abym mogła troszkę posiedzieć, ale to nie dało większego skutku.
- Jutro cię odwiedzę, uważaj na siebie
- Ty też na siebie uważaj - odparł mój brat.
Szczęśliwa wybiegłam z budynku szpitala. Zeskoczyłam z ostatnich schodków, ale chcąc czy nie chcąc, wywróciłam się. Leżałam jak głupia na chodniku i nawet nie pomyślałam o wstaniu. Wydawałam z siebie okrzyki radości, których ostatnimi czasy brakowało mi. Nagle obok mnie stanęła moja przyjaciółka, pomogła mi wstać, po czym wtuliłam się w nią.
- Dobra koniec tego - odkleiła i spojrzała się na mnie - Co ty w takim dobrym humorze ?
- Daniel wybudził się ze śpiączki - odparłam uradowana.
- To świetnie ! - cieszyłyśmy się we dwie.
Kręciłam się w kółko, a Natt śmiała się ze mnie. Po chwili zatrzymałam się i spojrzałam się na nią od stóp do głowy. Sukienka, buty na obcasie, coś się musiało szykować.
- A ty co taka wystrojona ? - spytałam poruszając znacząco brwiami.
Natalia kiwnęła głową w stronę jakiegoś chłopaka. Kiedy przyjrzałam się mu, rozpoznała Hazzę. Poczułam się głupio, ponieważ nie zauważyłam go wcześniej.
- Hej - przywitałam się z nim - Co ty tu robisz ?
- Cześć. Przyjechałem do Natt - odpowiedział  uśmiechem na buzi.
Chciałam się zapytać gdzie reszta, ale nie wypadało, ponieważ to moja wina. Chwilę porozmawialiśmy, kiedy zadzwonił telefon przyjaciółki oddaliła się na chwilę od nas, zostawiając mnie i Harrego samych.
- Przepraszam - powiedziałam wlepiając wzrok w ziemię.
- Mnie nie masz za co. Wiem, że zrobiłaś to pod wpływem emocji, ale Zayn jest w kiepskim stanie. Nie odzywa się do nas, na próbach jest wyczerpany. On z nas to wszystko znosi najgorzej. - mimo że słowa bolały, nie kłamał - Pogadasz z nim ?
- Tak - odparłam ze skruchą.
- Chodź tu - powiedział wyciągając ręce, aby się przytulić.
Wtuliłam się w niego, a łzy same zaczęły spływać mi po policzku. Brakowało mi ich i to bardzo.
- Jeszcze tego mi brakowało - odezwała się Natt, z powrotem idąca w naszym kierunku.
Obydwoje zrobiliśmy minę, z której dało się odczytać to, że nie wiemy o co jej chodzi. Klepnęła się w czoło i dokończyła.
- Moja mama musi pilnie gdzieś jechać i nie ma z kim zostawić braci, i my ich dostaniemy pod opiekę - powiedziała bez entuzjazmu.
Widziałam jak Harry ułożył usta w podkówkę.
- Ej, ale ja się nimi mogę zająć. Wy miejcie czas dla siebie - poklepałam po ramieniu chłopaka.
Długo nie musiałam czekać na Alexa i Norbiego. Obydwoje zgodzili się na lody, dlatego też wybraliśmy się do naszej ulubionej kawiarni.

Perspektywa Natalii : 
- Widzę, że twoi bracia wolą Domi od ciebie ? - zapytał złośliwie Hazza.
- Wiesz, jeżeli ona przekupuje ich lodami i spacerkami to się nie dziwię. Poza tym Norbi kiedyś powiedział jej, że ją kocha i ożeni się z nią.
Na te słowa zaśmialiśmy się. Szliśmy wtuleni w siebie, od wypadku Daniela nie widzieliśmy się. To był jego pomysł, aby się spotkać, ale jak najbardziej cieszyłam się z niego.
- Dziękuje ci że jesteś - wyszeptałam mu na ucho.
- To ja dziękuję, że ty jesteś - przyciągnął mnie do siebie, spojrzał mi prosto w oczy, następnie nasze usta spotkały się. - Chciałbym, abyś była zawsze i nigdy mnie nie opuściła - dodał.
- Ja też chcę tego samego - uśmiechnęłam się i poczochrałam jego loczki.
Nie lubił, kiedy psułam jego idealną fryzurę, dlatego też przewiesił mnie przez ramię i zaczął kręcić się w kółko. Protestowałam, ale to nie dawało większego skutku. Po kilku minutach postawił mnie na ziemi i cmoknął mnie w usta. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy na dalszą część spaceru.

Perspektywa Dominiki :
Zbliżała się 20, gdy odprowadziłam chłopców do domu. Spędziłam z nimi miło czas. Najpierw poszliśmy na lody, a później na plac zabaw. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz huśtałam się lub zjeżdżałam na zjeżdżalni. Wracałam do domu, kiedy dostałam sms. Był on od Zayna, napisał w nim swoją zwrotkę ze Stand Up.
"I teraz kradniemy samochód
I pojedziemy do gwiazd
Dam ci księżyc
To, to co mogę zrobić
Jeśli dasz mi szansę"
Usiadłam na ławce i bawiłam się telefonem. Długo się nad tym wahałam, ale w końcu zdecydowałam się. Wybrałam numer i zadzwoniłam do niego. Pierwszy, drugi, trzeci sygnał już bałam się, że nie odbierze, ale niepotrzebnie. Początkowo w telefonie była cisza.
- Przepraszam - przerwał nią chłopak.
- Nie, Zayn. Ty nie masz mnie za co przepraszać, to ja powiedziałam to czego nie powinnam. Wiem, że to nie twoja wina, nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło. Naprawdę przepraszam cię, wybaczysz mi ?
- To też moja wina ...
- Nie ma tu wcale twojej winy, wszystko to tylko i wyłącznie moja wina - powiedziałam, bawiąc się z nerwów palcami.
- Wybaczę ci, jeżeli ty mi wybaczysz.
- Ale ja nie mam tobie czego wybaczać.
I tak jeszcze chwilę się przekomarzaliśmy, kiedy w końcu doszliśmy do porozumienia i obydwoje przeprosiliśmy siebie za swoje zachowanie. Dosyć długo rozmawialiśmy, głównie o Danielu, jak i o Hazzie, który im dziś zniknął i ogólnie o trasie koncertowej. Zaraz po skończeniu rozmowy jak i przyjściu do domu, zmęczona padłam na łóżko i w mgnieniu oka zasnęłam.


________________________________________________
Ou ! Ponad 15 tysięcy wejść i 7 komentarzy pod ostatnim rozdziałem ! Dziękuje wam i to bardzo. Zaraz biorę się za pisanie nexta więc oczekujcie go w najbliższym czasie : )

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział 27

Perspektywa Dominiki : 

Obudził mnie dźwięk nadchodzącego sms-a. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz.
" Dzień Dobry ślicznotko. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem, a jeżeli tak to bardzo przepraszam. My właśnie wylądowaliśmy. Tęsknie :* "
Czytając wiadomość, którą dostarczył Zayn mimowolnie uśmiechnęłam się.
" Cześć niegrzeczny chłopczyku. Takie pobudki mogę mieć codziennie, cieszę się, że dotarliście na miejsce. Uważajcie tam na siebie. Też tęsknie :* "
Rzuciłam telefon na łóżko, po czym wstałam i przeciągnęłam się. Do pokoju wpadały pojedyncze promienie słońca. Wyciągnęłam z torby czyste ciuchy i poszłam się odświeżyć. Kiedy tylko wyszłam z pokoju usłyszałam odgłos rozbijającego się szkła dochodzący z kuchni.
- Tato, stało się coś ? - spytałam wpadając do kuchni.
- To tylko szklanka. Robię obiad, chciałem zrobić to cicho, żeby was nie obudzić, ale, jak zwykle coś mi nie wyszło - zbierał z podłogi strzaskaną szklankę.
Jak usłyszałam słowo obiad, wmurowało mnie. Zegar właśnie wybił godzinę 12. Pomogłam tacie posprzątać i poszłam pod prysznic. Ciepłe krople spływające po ciele, były jak zbawienie. Zaraz po wyjściu z kabiny, założyłam luźne ciuchy i spięłam włosy w kucyka. Posprzątałam w pokoju, wypakowałam ciuchy i zabrałam ze sobą laptopa. Usiadłam w kuchni przy stole i załączyłam go.
- O której wróciliście ? - zadał pytanie tata.
- Koło 2 - odparłam.
- A jak minął ten tydzień ?
- Zwiedzaliśmy Kraków, uczyłam Nialla jeździć autem, ogólnie wszystko wyszło świetnie - odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
Kiwnął tylko głową i posłał mi ciepły uśmiech, wracając do gotowania. Uwielbiam się przyglądać jak ktoś coś gotuje. On był w tym mistrzem, wszystkie ruchy, które wykonywał były płynne i sprecyzowane. Na chwilę oderwałam się od ojca i przerzuciłam wzrok na laptopa. Przejrzałam wszystkie portale społecznościowe oraz pocztę. Wysłałam chłopcom zdjęcia z pobytu w Polsce, oraz sama je przejrzałam. W ciągu 10 minut obejrzałam ponad 500 zdjęć. Głównie były one ze zwiedzania Krakowa, jak i ostatniego dnia. Znajdowały się tu też zdjęcia ze zniknięcia Natali i Harrego, ich uśmiechnięte buźki skierowane ku sobie. Cieszyłam się, że w końcu wszystko się układa ze wspaniałymi osobami przy boku. Nim się obejrzałam, obiad był gotowy. Poszłam obudzić Daniela, co było nie lada wyznaniem. Po kilku minutach obydwoje wróciliśmy do kuchni i usiedliśmy do stołu. Życzyliśmy sobie smacznego i wzięliśmy się za jedzenie posiłku. Zaraz po obiedzie rozłożyliśmy się na kanapach z bratem i załączyliśmy telewizje. Leciała akurat komedia, oglądaliśmy ją co chwila wybuchając śmiechem. Po skończeniu filmu doszedł do nas tata i usiadł na przeciwko nas. Nie miał wesołej miny, widocznie trapiło go coś.
- Możemy porozmawiać ? - przerwał panującą ciszę.
Spojrzeliśmy na siebie z Danielem, po czym zgodnie kiwnęliśmy głową.
- Wiem, że jest wam ciężko z tą myślą, że kogoś mam. Ale musicie wiedzieć, że o waszej mamie nigdy nie zapomnę. Będę pamiętał ją do końca życia, ale chciałbym sobie ułożyć życie z Caroline - wypowiedział wszystko na jednym wdechu.
- Ale my się z tym już pogodziliśmy - powiedziałam, przybliżając się do ojca i przytulając go.
- Daj mi dokończyć ... Chciałbym sobie ułożyć życie z Caroline w Londynie, zamieszkać z nią. Dlatego chciałbym, abyście przeprowadzili się tam ze mną - wlepił wzrok w podłogę, dopiero później spojrzał na nas.
Siedziałam zdezorientowana. Czy on właśnie powiedział, że chce żebyśmy się przeprowadzili do Londynu ?
- Wiesz co? Za dużo sobie wyobrażasz... Ta cała Caroline, aż tak ci namieszała w głowie ? Puknij się czasami w głowę - mówiąc to, pokazał gest - Chcesz całe życie zmienić dla niej ? Najpierw dowiedz się czy ona jest tego warta, ta twoja gwiazdka z telewizji - zirytował się Daniel.
Widziałam, że słowa które powiedział nie za bardzo spasowały tacie,  aż poczerwieniał ze złości.
- Może z szacunkiem do mnie ? Kocham Caroline i chcę żebyście zaakceptowali przeprowadzkę.
- A czyli decyzja jest już podjęta za nas ? Wiedz o tym, że ja tu też mam swoje życie i nie będę zmieniał go dla ciebie, bo tak ci się podoba. Czy to uszanujesz, czy nie ja tu zostaję i nigdzie sie nie przeprowadzam - powiedział stanowczo brat.
Dalej siedziałam w miejscu i przyglądałam się całej zaistniałej sytuacji. Nie mogłam uwierzyć w pomysł ojca.
- Dominika, a ty ? Co o tym sądzisz ? - pytanie padło z ust Daniela.
Siedziałam jeszcze chwilkę, układając w głowie to co mam zaraz powiedzieć. Nie chciałam, aby to źle zabrzmiało, ale chciałam aby tata uszanował moją decyzję.
- Ja też nie chcę się przeprowadzać. Dopiero co zaczęłam szkołę, mam tu Natt i Daniela. Damy sobie radę sami, chcesz możesz się przeprowadzić ale my zostajemy.- spokojnie odpowiedziałam, chciałam załagodzić całą sytuację ale nie udało mi się.
- Nie ma takiej opcji ! - wydarł się - Daniel niech robi co chce, ale ty nie. Przeprowadzisz się ze mną. Tam też będziesz mieć szkołę i przyjaciół.
- Ale ja nie chcę ! Zrozum to, jakoś do tej pory nie przeszkadzało ci to że mieszkamy sami. Nagle coś ci strzeliło do głowy. - zirytowałam się i wstałam z miejsca.
- Przepraszam, ale decyzja już podjęta. - odparł ojciec.
- Wiecie co ?! Ja mam już tego dość wychodzę na imprezę, idziesz ze mną ? - skierował pytanie w moją stronę.
Zdziwiłam się jego pytaniem. Kiedyś nie odważyłby się spytać przy tacie. Kiwnęłam przecząco głową. Nie miałam ochoty teraz bawić się. Poszłam do siebie i usiadłam na łóżku. I gdzie tu jest sprawiedliwość ? Zadawałam sobie przeróżne pytania. W pewnym momencie nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Zawsze musi być coś co zepsuje całą sielankę. W tym przypadku po raz kolejny był to mój ojciec. Za oknem robiło się ciemno, a ja dalej siedziałam w tym samym miejscu. Moja koszulka była już cała mokra od łez. Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanął Daniel.
- Nie płacz - powiedział przytulając mnie.
- Ja nie chcę tam być bez ciebie.
- Porozmawiamy z nim jutro, dziś już się nie opłaca. Dobra ja idę, śpij dobrze.
I zaś zostałam sama, ale na własne życzenie, przecież mogłam iść z nimi. Próbowałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale nie potrafiłam się na niczym skupić. Ciągle z moich oczu płynęły łzy. Pościeliłam łóżko i położyłam się do niego. Załączyłam MP4 i wsłuchiwałam się w teksty piosenek. Dosyć długo nie mogłam zasnąć. Szukałam jakiegoś punktu zaczepienia, dzięki któremu będę mogła zostać w Polsce. Udało mi się usnąć ale nie na długo. Koło 3 nad ranem zadzwonił mój telefon. Przeklinałam tą osobę, która właśnie dzwoniła.
- Stało się coś, że dzwonisz o tej porze ? - spytałam półprzytomna.
- Daniel jest w szpitalu ... Brajan go dorwał - odpowiedział nerwowo jego kolega.
W sekundzie oprzytomniałam i zerwałam się z łóżka. Pobiegłam obudzić ojca, i dziesięć minut później byliśmy już pod budynkiem szpitalnym.  Kobieta, stojąca na recepcji udzieliła nam informacji na temat piętra jak i pokoju mojego brata. Skierowaliśmy się w tamtą stronę. Pokój był pusty. W głowie powstał jedynie czarny scenariusz. Oparłam się o ścianę i mimowolnie zjechałam po niej. Skuliłam się i zaczęłam cicho szlochać. Na odgłos szurających butów uniosłam lekko głowę do góry. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
- Państwo są rodziną ? - spytała kobieta w białym kitlu. Obydwoje kiwnęliśmy twierdząco głową i podeszliśmy do niej.- Chłopak przygotowywany jest do operacji. Ma silny uraz głowy, złamaną rękę jak i kilka odrapań.
- Wiadomo co się stało ? - dopytywał tata.
- Bójka, kilka osób jest przesłuchiwanych na policji. Gdyby państwo chcieli się czegoś dowiedzieć to proszę mnie zawołać - wskazała na przycisk nad łóżkiem.
Kobieta zniknęła za ścianą, a ja pobiegłam za nią.
- Mogłaby pani mi powiedzieć gdzie jest operowany ?
- Drugie piętro, ostatnia sala na końcu korytarza. Tylko nie wolno tam wchodzić. - pokiwała mi palcem.
Mozolnym krokiem ruszyłam w stronę sali operacyjnej. Myśli, które przeszły wcześniej przez moją głowę, wyparowały. Teraz znajdowała się tam tylko nadzieja. Nadzieja na to, że operacja przebiegnie pomyślnie. Usiadłam na krzesełku, które znajdowało się zaraz koło drzwi do sali operacyjnej. Przetarłam ręką twarz, po czym umieściłam je na karku. Po paru minutach dołączył do mnie ojciec. Z tego roztargnienia zapominałam mu powiedzieć gdzie idę. We dwoje siedzieliśmy w ciszy i czekaliśmy. Czas dłużył się nie miłosiernie. Co chwile spoglądałam na zegarek. Mijały minuty a ja czułam jak były by one godzinami. Po kilku godzinach siedzenia w jednym miejscu, zaczęłam krążyć po korytarzu. Obleciał mnie strach, a co jeżeli operacje źle przebiegnie ? Nie, nie za dużo myślę. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjaciółki.
- Hej, przepraszam, że budzę cię tak wcześnie - powiedziałam bez entuzjazmu w głosie.
- Cześć. Która to godzina ? - usłyszałam jej głos po drugiej stornie telefonu.
- 8.15, jak się spało ?
- Dobrze. A ty dlaczego już nie śpisz ?
- Daniel - głos mi zadrżał, a łzy po raz kolejny zaczęły napływać mi do oczu - Daniel jest w szpitalu.
- Zaraz tam będę ! - krzyknęła podenerwowana Natt.
Dziewczyna sekundę później rozłączyła się. W tym momencie dziękowałam temu na górze, że ją mam. Usiadłam na parapecie, i wpatrywałam się w ludzi idących chodnikiem. Nagle z sali operacyjnej wybiegła pielęgniarka i zaraz ponownie zniknęła. Przestraszyłam się i zerwałam się na równe nogi. Nawet się nie obejrzałam, a już w moją stronę biegła Natalia. Wpadłam jej w ramiona i stałyśmy tak chwilę w ciszy, bujając się lekko na boki.
- Wszystko będzie dobrze - pogłaskała mnie pogłowie, kiedy oswobodziła się z uścisku.
Pokiwałam tylko głową i ponownie wtuliłam się w przyjaciółkę. Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy dobre 30 minut. Dzięki niej chociaż przez chwilę nie myślałam co się dzieje na sali operacyjnej. Wskazała palcem na swoją torbę, po czym zaciągneła mnie do damskiej toalety. Przejżałam się w lustrze. Potargane włosy, podpuchnięte oczy, no i piżama w której przyjechałam do szpitala. Wyglądałam okropnie, ale z jej pomocą doszłam do normalności.
- Wypij - powiedziała, podając mi kubek.
Kiedy upiłam łyk z kubka, o mały włos go nie wyplułam.
- Kawa - skrzywiłam się.
- To tylko ci pomoże, jeżeli zarwałaś nockę.
Pomimo okropnego smaku, wypiłam to. Minęła 9 godzina operacji, kiedy zza drzwi wyszedł doktor. Wszyscy zerwaliśmy się z siedzeń i podeszliśmy do niego.
- Państwo są rodziną ? - zadał pytanie.
- Tak - odaprł, krótko mój tata.
- To zapraszam do mnie do gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy. - otworzył drzwi i przepuscił w nich nas. - Operacja była długa i ciężka. Musieliśmy otworzyć czaskę i usunąć krwiaka, który powstał podczas mocnego uderzenia głową. Chłopak dodatkowo ma złamaną lewą rękę, i liczne siniaki jak i odrapania. Aktualnie jest w śpiączce , utrzymujemy go w niej z powodu silnych obrażeń. Jego stan jest krytyczny. Nie oszukujmy się, musimy czekać na cud aby wyszedł z tego cało. W najgorszym przypadku jakaś część ciała będzie mogła odmówić posłuszeństwa, bądź wystąpi zanik mowy.  Czy mają jeszcze państwo jakieś pytania ?
- Można go zobaczyć ? - spytałam.
- Tak, ale nie długo i proszę pojedynczo.
Chwilę później szliśmy w stron pokoju. Nikt nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. Kiedy staliśmy już pod wejściem do pokoju Daniela, akurat wychodziły stamtąd dwie pielęgniarki.
- Idź pierwsza - odezwał się ojciec.
Posłuchałam go i jako pierwsza weszłam do pokoju. Ponownie zaczęłam płakać, gdy zauważyłam go leżącego na łóżku. Głowę miał owiniętą bandażem, rękę w gipsie, a nie dokońca przykryta klatka piersiowa ukazywała kolejne obrażenia. Usiadłam na skrawku łóżka i złapałam go za dłoń.
- Wszystko będzie dobrze. Ty wyzdrowiejesz, ja zostanę w Polsce, a tego dupka dopadnie sprawiedliwość.
Na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze. Pomimo prośby lekarza, abyśmy nie siedzieli u niego długo, siedziałam najdłużej jak tylko mogłam. Po dosyć długim czasie do pokoju wszedł tata.
- Dominika, ktoś przyjechał do ciebie. Pójdź do nich, a ja tu przy nim zostanę.
Podniosłam się z miejsca i na pożegnanie pocałowałam go w czoło, po czym wyszłam. Osobami, które przyjechały okazał się zespół wraz z Paulem. Kolejno witałam się z każdym, ale kiedy zbliżałam się do Zayna, gotowało się we mnie. Już miałam się z nim przywitać, kiedy wybuchłam.
- To wszystko przez ciebie - powiedziałam, dotykając go palcem wskazującym - Gdyby nie twój honor i duma, dziś tu by go nie było. Musiałeś przypieprzyć Brajanowi, musiałeś, prawda ?! - pytałam, przecierając ręką twarz.
- O co chodzi ? - odezwał się Liam.
- Nawet nie pochwaliłeś się przyjaciołom co zrobiłeś ?! Nie no, brawo Malik - klaskałam sztucznie w ręce - Wiedz o tym, że jesteś tchórzem. Największym jakiegokolwiek spotkałam. Zapomnij o nas. Nas nigdy nie było...
Gdy skończyłam doszło dopiero do mnie to, co przed chwilą powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka, widziałam, że mocno zraniłam go tymi słowami. Wybiegłam przed szpital i usiadłam na murku. Wyciągnełam z kieszeni papierosy i zapalniczkę i odpaliłam jednego. Nie potrafiłam opanować płaczu. Ranię wsystkich, tych których kocham. Daniel, ojciec a teraz Zayn. W pewnym momencie, ktoś wyrwał mi papierosa z ust. Tą osobą okazał się Niall.
- Co ty wyprawiasz ?! Odbiło ci ?! - deptał papierosa.
- Ja...  ja, ja przepraszam.
- Chodź tu - wyciągnął ramiona, po czym mocno przytulił mnie. - Wszystko będzie dobrze.
- Nie mów tak ! Słyszę te słowa któryś raz z rzędu, a po nich zawsze jest gorzej. Co ja zrobiłam ?! - uderzałam zaciśniętą pięścią w udo.- Gdyby nie powalony pomysł ojca o przeprowadzce do Londynu, to wszystko by się nie wydarzyło.
- Jaka przeprowadzka ? Londyn ? - dopytywał się chłopak.
Opowiedziałam mu wszystko, co się wczoraj wydarzyło i co było skutkiem dzisiejszego. Widziałam na jego twarzy delikatny uśmiech.
- A wy jak się tu znaleźliście ? - spytałam.
- Natalia zadzwoniła do Hazzy, on powiedział to Paulowi, a później nam i tak podjeliśmy decyzję, że musimy być przy tobie.
- Zawiodłam was wszystkich. Nie powinnam się tak zachować. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło, zachowałam się jak małe dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki.
- Wiesz co? Myślę, że lepiej by to brzmiało, gdybyś powiedziała, że nie dostałaś upragnionego hot-doga, a nie zabawki - wywrócił oczami.
- Dziękuję - przytuliłam go w podziękowaniu.
- Zawsze do usług. Wracajmy.
Niechętnie podążałam za nim, bałam się wszystkim spojrzeć w oczy. Kiedy szliśmy wąskim korytarzem, zauważyłam kilka nowych osób stojacych koło pokoju Daniela. Gdy podeszliśmy bliżej okazali się nimi dwaj policjanci i Brajan.
- Co ty tu robisz ? - spytałam zdezorientowana.
- Przyjechałem przeprosić...
- Mogłeś pomyśleć zanim go pobiłeś.
- To przez niego - wskazał palcem na Malika, rozmawialiśmy po polsku, dlatego też nie zrozumiał - Byłem o niego zazdrosny.
- Nieźle ! Takie bajki to do wydawnictwa, a nie do mnie. Coś jeszcze ? - potraktowałam go szorstko.
- Teraz poniosę swoje konsekwencję, ale pamiętaj, że cię kocham i zawszę będę obok ciebie - wypowiedział ostatnie słowa, po czym wyszedł w obstawie policjantów.
Spojrzałam na przyjaciółkę, miała podobny wyraz twarzy do mojej. Zdziwiło mnie, że wypowiedział te słowa. Ale teraz nie czas na to, teraz liczy się tylko Daniel.

_____________________________________________________________
Rozdział, który najciężej mi się pisało. No tak mały dramacik, kłótnie i rzeczy, które były wykonane pod wpływem emocji. Dziękuję wam za ponad 14 TYSIĘCY wejść jak i wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. ♥

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 26

Perspektywa Dominiki : 

Podnieśliśmy się z hamaka i ruszyliśmy. Chciałam spędzić z nim chociaż jedną chwilę, sam na sam. W ostatnich dniach nie mieliśmy możliwości, ponieważ spędzaliśmy całe dnie z resztą. Złapaliśmy się za ręce i skierowaliśmy się w stronę bramy. Szliśmy wolnym tempem, nie przeszkadzała mi cisza, która panowała, ponieważ cieszyłam się jego bliskością, a słowa były niepotrzebne. Podniosłam lekko głowę do góry i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, było w nich coś takiego, co mimowolnie przyciągało do nich. Zayn przybliżył się do mnie, położył rękę na biodrze i pocałował mnie w czubek głowy. Sąsiad, który napotkał nas na spacerze, nie mógł się mną nacieszyć, że w końcu odwiedziłam to miejsce. Każdy znał tutaj każdego, nie obyło się bez małej pogawędki, po czym przeprosiłam i odeszliśmy.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. Gdzie teraz ? - zadał pytanie chłopak stojąc na rozdrożu drogi.
- Lewo - odparłam, ruszając ponownie.
Tym razem zaczęło się od małych wygłupów, takich jak podszczypywanie, czy oblanie wodą z przydrożnej rzeczki. Malik przewiesił mnie przez ramię i zaczął kręcić się. W pewnym momencie przyśpieszył, przez co wylądowaliśmy obydwoje na trawie. Chwilkę poleżeliśmy, ponieważ żadnemu z nas nie chciało się podnosić. Jak na dżentelmena przystało wstał jako pierwszy i pomógł mi wstać. Uśmiałam się przy tym, ponieważ wykonywał to z taką gracją, jak nikt inny. Powoli robiło się już ciemno, a naszego spaceru nie było widać końca. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, dopóki ktoś nie przejechał obok nas na motorze. Tego ryku silnika nigdy nie zapomnę, kojarzy mi się on z dzieciństwem i pierwszą jazdą na jednośladzie. Chłopak zszedł z motoru, zdjął kask i niezręcznie pomachał mi.
- Cześć głupku - powiedziałam, kiedy zbliżaliśmy się do niego.
- Cześć mała - przytulił mnie, przy okazji czochrając mi włosy.
Walnęłam go lekko, a on udawał, że go to bardzo zabolało.
- Zayn to jest Wojtek, kolega z dzieciństwa. Wojtek to jest Zayn, ten o którym ci tyle opowiadałam.
- Tak wiem, poznaję - uśmiechnął się, po czym wymienili się uściskiem dłoni. - Widzę, że coś się święci, na długo przyjechaliście ?
- Jutro niestety wjeżdżamy - odparłam.
- Szkoda, jak przyjedziesz następnym razem to daj znać to się spotkamy. A właśnie byłaś w waszym domu ?
- Nie, zmieniło się coś tam ?
- Sama zobacz - powiedział, wręczając mi klucz.
Kiwnęłam tylko głową, po czym pożegnaliśmy się i Wojtek odjechał.
- Po raz kolejny przepraszam - wypowiedziałam, mocno wtulając się w chłopaka.
- On mnie znał, czy miałem takie tylko wrażenie ?
No tak rozmawialiśmy po polsku, więc nie zrozumiał. Szybko przetłumaczyłam mu to o czym mówiliśmy, przez co na moje policzki wkradły się rumieńce.
- Ładne rumieńce - odparł szeroko uśmiechając się - A do czego te klucze ?
- Od domu, do którego miałam się właśnie w te wakacje przeprowadzać. Możemy tam pójść i zobaczyć ?
W ciągu 10 minut staliśmy przed nim. Kiedy ostatni raz go widziałam stał niewykończony, a dziś patrząc na niego wiele się zmieniło.
- Marzenie mojej mamy. Mieć własny dom z dużym, przestronnym tarasem. W zaciszu, z daleka od miasta i dużej aglomeracji. Zaraz po śmierci, odrzuciliśmy ten plan, ponieważ nie dalibyśmy tutaj rady mieszkać we dwójkę. A teraz stoi pusty.- mówiłam, przechadzając się po wnętrzu domu.
- Ja bym na twoim miejscu bez wahania się tu przeprowadził. - poruszył zadziornie brwiami.
- Na razie nie planuje żadnych przeprowadzek.
W tym momencie zadzwonił telefon Zayna. Nie chciałam mu przeszkadzać dlatego też wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodkach. Kiedy skończył rozmawiać usiadł za mną i położył głowę na moim ramieniu. Bawił się telefonem, dlatego też zobaczyłam godzinę, która była już późna, ponieważ dochodziła 22. Ale nie tylko to przykuło moją uwagę. Na tapecie było nasze zdjęcie z pierwszego dnia pobytu w Londynie. Siedzieliśmy wtedy wtuleni w siebie na tarasie. Wtedy myślałam o nim jak o sławnym piosenkarzu a dziś jak o chłopaku, który pomimo wielu utrudnień spełnił swoje marzenia i robi to co kocha.
- Dzwonił Paul, powiedział, że dziś mamy nie przesadzać z alkoholem i że jutro o 24 mamy wylot.
Na słowo alkohol, zaśmiałam się. On znał ich jak własne dzieci i wiedział kiedy robią coś czego nie powinni, nawet kiedy nie było go przy nich. Jak to się nazywa, no tak matczyna intuicja.
- To może zbierajmy się już ?
- Okej - przedłużał z niechęcią każdą literkę.
W niedługim czasie dotarliśmy z powrotem do domu. Wszyscy zdziwili się na nasz widok, ponieważ myśleli, że my dalej leżymy na hamaku. Dosiedliśmy się do stolika, gdzie siedzieli pozostali. Hazza zrobił mi i Natt po drinku, później chłopcy zajęli się grillem. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w aplauzach śmiechu dosyć długo. Koło 4 nad ranem jako pierwszy poszedł Harry z Natalią, Daniel i Lou. Chwilę po nich poszedł Liam. Zostaliśmy w trójkę, posiedzieliśmy jeszcze chwilę i podążyliśmy w ślady innych.

Obudziłam się i przejechałam ręką po łóżku. Dopiero wtedy otworzyłam oczy i zobaczyłam puste miejsce obok mnie. Spojrzałam na telefon, była już 12, a w domu był cicho, zapewne wszyscy jeszcze spali. Tylko gdzie podziewa się Zayn? Pytanie na które zaraz dostałam odpowiedź, ponieważ drzwi się otworzyły a w nich stanął on z wielką tacą i śniadaniem na niej.
- Dzień Dobry - położył tacę na łóżku i musnął mnie w usta.
Przytuliłam go mocno i nie chciałam go puszczać. Na samą myśl, że zobaczę go dopiero za 3 miesiące, o ile w ogóle go zobaczę, poleciała mi łza. Chłopak odchylił się od mnie i widząc łzę, starł mi ją z policzka.
- Proszę nie płacz - spojrzał mi prosto w oczy.
- Okej, chciało ci się ? - spytałam wskazując na przygotowane jedzenie.
- Pewnie, że tak. Ale weźmy się za jedzenie, bo jak Niall to zobaczy to ...
- Zje nam wszystko - odparłam, po czym głośno zaśmiałam się.
Zayn kiwnął głową, po czym nalał soku do szklanek. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam błądzić wzrokiem po tacy. Naleśniki, twarożek, bita śmietana, czekolada i świeże owoce, to wszystko przygotował mistrz Malik. Byłam pełna podziwu, a jak spróbowałam rozpłynęłam się w ustach.
- Pychota - powiedziałam, biorąc kolejnego kęsa.
Chłopak zaśmiał się a ja spojrzałam na niego ze zdezorientowaną miną.
- Ubrudziłaś się
- Gdzie ?
- Tu, tu i tu - cmokał mnie w każde brudne miejsce, kończąc na ustach.
Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam go do siebie, przy okazji pogłębiając pocałunek. Wsunął dłoń pod koszulkę, i zaczął jeździć nią po plecach. Delikatnie osunęliśmy się na łóżko, nie przestając się całować ani na moment. Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. Nagle rozbrzmiał się głos mojego telefonu informujący o nadejściu sms-a. Z niechęcią sięgnęłam po niego, okazało się, że to zwykła loteria. Zaśmiałam się w myślach, jak pomyślałam do czego mogło by tu dojść parę minut później. Wzajemnie karmiąc się dokończyliśmy śniadanie.
- Najchętniej leżałbym tu z tobą do końca dnia.
- A kto mówi, że nie możemy ? - spojrzałam na niego, na jego twarzy malował się uśmiech - Tylko pójdę się odświeżyć i zaraz wracam.
Wyciągnęłam czystą bieliznę jak i ciuchy z szafy i podążyłam do łazienki. Długo mi nie zajęło wzięcie prysznica, spięcie włosów i pomalowanie się. Wracając do pokoju wpadłam na Natt.
- Sorki - powiedziała przecierając oczy.
- Ktoś się nie wyspał - stwierdziłam pomagając wstać jej z podłogi.
- Harry nie dawał mi wczoraj usnąć.
Poklepałam ją po ramieniu i z wielkim uśmiechem na buzi otworzyłam drzwi od pokoju. Zayn stał przed szafą i wyciągał z niej ciuchy.
- Co robisz ? - spytałam, obejmując go od tyłu.
- Jak widzisz walczę z ciuchami, nigdy nie nienawidziłem się pakować. - powiedział z lekką irytacją.
- Daj pomogę ci - zabrałam koszulkę mu z rąk i usiadłam na łóżko.
I tak się zaczęło, on rzucał we mnie jakąś częścią garderoby a ja mu ją składałam. Minęły dwie godziny, jak obydwoje byliśmy już spakowani. Z braku chęci na wynurzanie się z pokoju, położyliśmy się na łóżko i nawet nie wiem kiedy obydwoje usnęliśmy. Gdy się przebudziłam, za oknami było już ciemno. Przestraszona spojrzałam na telefon, dochodziła 19. Przerzuciłam wzrok na Zayna, spał jak zabity. Delikatnie oswobodziłam się z jego objęć i zostawiając go w spokoju. Wyszłam z pokoju. Głośne rozmowy dobiegały z salonu, dlatego też skierowałam się w tamtą stronę. Przywitałam się ze wszystkimi i dołączyłam się do rozmowy. Po pewnym czasie moją uwagę przykuła czapka na głowie Hazzy.
- Lou wyprostował mu loczki - wyszeptała mi na ucho Natt.
Pokiwałam głową, i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Kiedy skończyłam, usiadłam na blacie i konsumowałam kanapkę. Nagle przyszedł Malik i przytulił się do mnie. Owinęłam nogi wokół jego bioder i przeczesywałam dłonią jego włosy. Jak małe dziecko otworzył buzię, aby dać ugryźć mu kanapki. Zaczęłam się z nim droczyć, przybliżałam a chwilę później odsuwałam kanapkę sprzed buzi. W pewnym momencie wyrwał mi ją i uciekł z pomieszczenia. Nie chciało mi się go gonić, dlatego też posprzątałam i wróciłam do salonu. Siedział on już na kanapie i uśmiechał się do mnie. Gdy chciałam przejść koło niego i usiąść na wolnym miejscu, które znajdowało się koło Liama, on pociągnął mnie w wyniku czego wylądowałam u niego na kolanach.
- Mam nadzieję, że nie będziecie żałować pobytu w Polsce - zabrałam głos, przeszkadzając innym w rozmowie.
- No coś ty ! - wykrzyknął Niall.
- Gdyby było to możliwe to byśmy tutaj dłużej zostali, no ale praca - dodał smutno Harry.
Natalia odruchowo przytuliła go. Słodko razem wyglądali.
- Zbierajmy się bo jest już 20.30, a zanim dojedziemy na lotnisko minie troszkę czasu. - odezwał się Daniel.
Każdy poszedł po swoją torbę i wyszedł przed dom. Zapakowaliśmy je do aut i zajmowaliśmy miejsca.
- Trzymaj - wyszeptałam na ucho Niallerowi, wręczając mu kluczyki od auta.
Mina jego była bezcenna, widać, że cieszył się jednak z drugiej strony po raz kolejny obleciał go strach. Zajęłam tylne siedzenie, ponieważ Zayn wepchał się na miejsce pasażera. Jego reakcja na Horana za kierownicą była śmieszna.
- Ty chcesz, żeby on nas pozabijał ?! - spytał przerażony chłopak.
- Ja już z nim wczoraj jechałam i jakoś żyję - poklepałam go po ramieniu.
Wyruszyliśmy z pod domu, oddaliliśmy się od pozostałych, ponieważ musieliśmy zatrzymać się, tak aby zamienić się miejscami z blondynem. Zaraz po zmianie miejsc i dogonieniu reszty jadącej w drugim aucie, Niall usnął. Droga minęła bez żadnych komplikacji. Dotarliśmy na lotnisko o godzinę wcześniej, dlatego też przeszliśmy się po pobliskich sklepikach. Chłopcy pokupowali sobie kilka pamiątek, a my im pomagałyśmy dokonywać wyboru. Samolot miał lekkie opóźnienie. Siedzieliśmy na ławeczkach i rozmawialiśmy jak to będzie podczas ich trasy. Zauważyłam jak kilka dziewczyn rozpoznało zespół, podeszły, poprosiły o autograf jak i zdjęcie, ponieważ bały się, że nikt im nie uwierzy, że spotkały One Direction w Polsce. Po dosyć długim czekaniu na samolot, nadeszła pora na najgorsze, czyli pożegnanie. Ciężko było mi się nimi rozstać, zaprzyjaźniłam się z nimi, dla mnie to duże słowo, a oni są odpowiednimi osobami aby ich tak nazwać. Początkowo przytuliłam się do Lou, później do Harrego, następnie do Liama.
- Zadzwońcie do nas, od czasu do czasu - powiedziałam, kiedy odkleiłam się od chłopaka.
On tylko kiwnął głową, że zadzwonią. Kiedy wtuliłam się w Nialla, nie chciałam go już puścić, niby to nieprawdziwy brat a kocham go jak Daniela.
Nadeszła pora na Zayna. Objął mnie z całych sił, i uniósł delikatnie do góry.
- Obiecaj, że napiszesz - wyszeptał mi na ucho.
- Ty mi to obiecaj - powiedziałam, patrząc mu się prosto w oczy.
- Obiecuję.
Nasze usta złączyły się w jedność. W głowie, w kółko powtarzałam sobie, żebym się nie rozkleiła. Ale emocje przewyższyły i do oczu zaczęły napływać mi łzy.
- Chodźcie musimy już iść - odezwał się Louis.
Zabrali swoje bagaże, a my staliśmy w tym samym miejscu, co chwila machając im. Kiedy zniknęli, za stanowiskiem odprawy, ruszyliśmy w stronę auta. Natt jechała wraz ze mną. Godzina i byłyśmy pod jej blokiem, wzięła torbę i pożegnała się ze mną. Zmęczenie dawało się we znaki, na ostatnich resztkach sił weszłam do mieszkania i ściągnęłam buty. Zajrzałam jeszcze do pokoju taty, sprawdzić czy jest w ogóle w domu. Na jego widok ucieszyłam się, jednak tęskniłam za nim. Otworzyłam torbę i zobaczyłam bluzkę Zayna. Zdziwiłam się, ponieważ byłam pewna, że spakowałam ją do jego torby. Założyłam ją i wsunęłam się pod kołdrę. " To był magiczny tydzień " - pomyślałam po czym, wtuliłam się w poduszkę i padłam się w objęcia Morfeusza.

_____________________________________________________________
Zapewne długo oczekiwany rozdział. W końcu udało mi się go dokończyć. Ostatnio miałam jakąś blokadę, więc jeżeli ten rozdział nie spodoba się wam, nie zdziwię się. Ja jestem z niego pół na pół zadowolona. Nie wyszedł on tak jak zamierzałam, ale mam nadzieje, że jest OK. Po raz kolejny chłopcy z Natt i Dominiką się rozstają. Ale zdradzę wam, że nie na krótko, ponieważ w życiu głównej bohaterki wydarzy się coś czego ona sama się nie spodziewała. Dziękuje wam za wasze komentarze, nawet nie wiecie ile dla mnie one znaczą. ♥

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 25

Perspektywa Dominiki : 


Godzina 6.30 a ja już nie mogę spać. Wiercę się w łóżku w celu znalezienia miejsca, żeby chociaż jeszcze chwilkę przysnąć, ale nic z tego. Wyciągnęłam z szafy koc i poszłam do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i załączyłam telewizor. Jedyne co było w niej ciekawego to bajki. Skusiłam się na jedną, dawno ich nie oglądałam. Na jednej się nie skończyło, siedziałam już dosyć długo przed telewizorem, kiedy moje oczy ktoś zasłonił, a do ust przyłożył rękę.
- Nie ruszaj się to jest napad - wyszeptał mi ktoś na ucho.
Wystraszyłam się nie na żarty, ponieważ do nikogo ten głos nie pasował. Zaczęłam się cała trząść. A przed oczami przeleciało mi całe moje życie. Po chwili mój napastnik uwolnił mnie i okazało się, że to Niall.
- Wystraszyłeś mnie ! - oburzyłam się jak mała dziewczynka.
Zaczął się śmiać, a że jego śmiech jest zaraźliwy, oby dwoje zwijaliśmy się ze śmiechu. Po kilku minutach zaczął mnie już boleć brzuch, dlatego też przestałam się śmiać i walnęłam Horana w ramię. Zrobił smutną minę, po czym przeszłam do kuchni. Zaraz za mną zjawił się wiecznie głodny.
- Muszę jechać na zakupy - powiedziałam wyciągając najpotrzebniejsze rzeczy na śniadanie - Jedziesz ze mną ?
- Pewnie, że tak. Zakupy to moje drugie imię - odparł.
- To zrobimy śniadanie i jedziemy.
Blondyn tylko kiwnął głową, że się zgadza. W przeciągu 30 minut zrobiliśmy górę kanapek, tzn. ja robiłam a Nialler co drugą jadł, mówiąc przy tym " Musiałem spróbować ". Poszłam do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę i do pokoju po ciuchy. Ubrałam <KLIK> i schowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak kluczyki od auta, dokumenty, pieniądze i telefon. Spojrzałam na niego, dochodziła już 10. Przed wyjściem pocałowałam w policzek słodko śpiącego Zayna. Po drodze zgarnęłam Nialla i razem odjechaliśmy spod domu.
- Macie gdzieś tu TESCO ? - spytał Horan.
- Jest ale jakieś 30 minut drogi z stąd, jedziemy ?
- Jeżeli tylko chcesz. Mogę ? - spytał pokazując Ipoda.
- Tak - odparłam z uśmiechem na buzi.
Podłączył go do radia i włączył Justin Bieber - Boyfriend. Dobrze znałam tą piosenkę dlatego też podśpiewywałam sobie.
- Widzę, że nie tylko ja słucham Justina - powiedział, po czym wystawił język.
- Czasami się zdarzy, ale wole niejakie One Direction - odparłam.
Następne piosenki, które puszczał Niall były wykonane przez Biebera. W pewnym momencie wyciągnął telefon i robił zdjęcia, nie obyło się bez dzióbków i dziwnych poz, które mnie ograniczały, ponieważ prowadziłam. Chłopak na chwilę "zanurzył" się w telefonie i nie odzywał się.
- Ładne prawda ? - spytał podając mi telefon.
Widniało tam moje zdjęcie, z językiem na wierzchu i zezem, zaśmiałam się, ale kiedy zobaczyłam, że on dodał je na Twittera, przeraziłam się. Odczytałam jeszcze podpis pod zdjęciem " Moja ukochana siostra w roli kierowcy.", po czym oddałam mu telefon.
- Jak mogłeś ? - spytałam, wymuszając przy tym łzy.
- To zdjęcie jest kochane, a poza tym jesteś moją siostrą więc wszelkie prawa autorskie nas nie ograniczają - szeroko sie uśmiechnął.
- No tak po raz kolejny wywoła się burza, wokół mnie.
- A tam, moja dziewczyno - powiedział, wysyłając mi buziaczka.
Zaśmiałam się, ponieważ przypomniał mi artykuł, który czytałam w Londynie, że niby ja i blondynek jesteśmy parą.
- A właśnie co to za dziewczyna, z którą się spotykasz ? - spytałam, mrużąc oczy - Pamiętaj muszę ją poznać.
- Ty już ją znasz.-zamurowało mnie, w myślach przeszukiwałam dziewczyny, które znamy razem, chłopak przewrócił oczami, po czym odparł - Ania.
- No nie gadaj, i jak ?
- Nie spotkaliśmy się jeszcze ani razu. Boje się, bo wiesz zaraz wyjdzie na to, że napiszą w gazetach, że jesteśmy razem, tak jak było w twoim przypadku. A nie chce, żeby się zraziła czy coś. Ale piszemy ze sobą dosyć często.
- Nie możesz się bać, bądź mężczyzną. - na te słowa cicho zaśmiałam się. - Jesteśmy na miejscu - dodałam, kiedy zaparkowaliśmy na parkingu.
Wzięliśmy wózek i ruszyliśmy. Jeździliśmy pomiędzy wielkimi regałami wrzucając wszystko to na co mieliśmy ochotę. Kiedy wypełniliśmy go po brzegi, skierowaliśmy się na stoisko z alkoholami. Wybraliśmy wystarczająco trunków na dzisiejszy wieczór. Nie obyło się bez sprawdzenia dowodziku Nialla, miał takie słodkie zdjęcie na nim, jeszcze w naturalnym kolorze włosów. Podjechaliśmy do kasy i długo nam zeszło zanim wypakowaliśmy je i ponownie włożyliśmy do wózka. Oczywiście nie obyło się bez kłótni kto ma zapłacić. Kasjerka zdezorientowana, którą kartę ma wziąć popatrzyła się na nas. Horan zaczął oczywiście coś do niej mówić, ale widać, że angielski nie był jej dobrą stroną. Dlatego ja w tym "pojedynku" zwyciężyłam. Schowaliśmy wszystkie reklamówki do auta, już mieliśmy wsiadać do niego, kiedy przypomniało mi się jedno miejsce.
- Niall chodź gdzieś ze mną - machnęłam ręką a on w sekundę znalazł się przy mnie.
- Gdzie idziemy ? - spytał, rozglądając się.
- Masz może ochotę na gofry ?
- Pytasz - odpowiedział to z uśmiechniętą buzią i iskierkami w oczach.
I jak nie kochać tu takiego głodomora. Zamówiliśmy sobie i usiedliśmy przy stoliku, czekając na zamówienie. 10 minut później gofry były już w naszych żołądkach.
- Nie pamiętam kiedy je ostatnio jadłem - odparł oblizując usta.
- Ja tak samo - powiedziałam idąc w ślady Nialla.
Wróciliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną. Początkowo jechaliśmy w ciszy. Widziałam jak nad czymś rozmyśla.
- O czym tak myślisz ?
- O trasie, jak to będzie. 3 miesiące życia na walizkach, z dala od rodzin i przyjaciół. Zastanawiam się czy damy radę ? - odparł nad wyraz smutny.
- Ej uśmiechnij się. Dacie radę, wierzę w was, przecież robicie to co kochacie. A rodzice na pewno was odwiedzą podczas trasy. - powiedziałam kładąc rękę na jego barku.
- A ty jak dasz radę bez nas ? Bez Malika - mówiąc ostatnie słowa poruszył brwiami.
- Oj będzie ciężko, ale jakoś wytrzymam. Wiesz za czym będę najbardziej tęskniła? - kiwnął przecząco głową - Za twoim śmiechem i wiecznym głodem.
- Ja będę tęsknił za twoimi dobrymi radami, którymi sypiesz jak z rękawa i domowymi obiadkami i tymi jak to się mówi ... pierogami.
- Zrobimy je dziś, co o tym myślisz ? Ale będę potrzebowała pomocnika.
- Świetnie, ja się piszę jako pierwszy. Wiesz co zastanawiam się nad zrobieniem prawa jazdy.
- Nie ma nad czym się zastanawiać, zawsze się przyda i to w każdej chwili. Prowadziłeś już kiedyś auto ?
- Kilka razy, wiesz co może jednak zapisze się.
Akurat wjeżdżaliśmy na polną drogę prowadzącą do wsi gdzie znajduje się dom. Zatrzymałam auto na poboczu i wysiadłam z niego, otworzyłam drzwi pasażera i wygoniłam z stamtąd Nialla.
- I że niby dlaczego tu stoimy ? - spytał zdezorientowany.
- Mówiłeś, że już nie raz prowadziłeś auto. To tym razem też możesz.
- Ale nigdy nie jechałem z kierownicą po lewej stronie - powiedział siadając za kierownicą.
- Dasz radę, najwyżej zginiemy razem - uśmiechnęłam się.
Chłopak zmierzył mnie zwrokiem i wolnym ruchem ruszyliśmy z miejsca. Nigdy nie widziałam go tak zestresowanego. Jechał płynnie, ale nie za szybko. Nie było się o co bać. Podjeżdżając po dom zauważyłam wszystkich grających na polanie w piłkę nożną. Wjechaliśmy z Niallerem na posesję i wysiedliśmy z auta.
- I widzisz udało się ! - mocno przytuliłam go.
- Dziękuję, teraz to już nie ma opcji, zaraz po powrocie z USA idę się zapisać.
Wzięliśmy wszystkie siatki i zanieśliśmy do kuchni. Rozpakowaliśmy zakupy i wzięliśmy się za przyrządzanie obiadu. Niall wziął się za krojenie składników, usiadłam obok i przyłączyłam się do niego. W pewnym momencie Horan przeciął sobie palec, krew zaczęła ciurkiem płynąć a on siedział w miejscu. Ręce miałam brudne, a niczego nie miałam pod ręką aby zatamować rozcięcia, dlatego też przyłożyłam usta i trzymając go za dłoń, wyciągnęłam apteczkę. Opatrzyłam ranę i wszystko było gotowe.
- Dzięki
- Nie ma za co, mam nadzieję, że masz dobrą krew - wystawiłam język, po czym wziełam się za dalsze przyrządzanie obiadu.
W ciągłych śmiechach i wygłupach oraz nauce blondyna w klejeniu pierogów, powstał obiad. Powoli z dworu wracali spoceni chłopacy, od razu poszli wykąpać się. Brakowało mi tylko jeszcze Natt, ta po krótkim czasie też przyszła.
- Gdzie byłaś ?
- W ogrodzie, opalałam się. A wy ?
- Zakupy - odpowiedział szczęśliwy Niall.
-O kochany twój żywioł - wyszczerzyła się przyjaciółka - Ja wam nie przeszkadzam i tak na nic tu się nie przydam.
Kiedy wszyscy się odświeżyli, usiedliśmy razem do stołu i zjedliśmy obiad.
- Wiecie co jak was nie ma to ona tak dobrze nie gotuje - odezwał się mój brat.
- Bo to ja dziś gotowałem - odparł dumnie Nialler.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale widząc minę blondynka, która odruchowo posmutniała, przestałam i mocno przytuliłam go.
- Zawsze najlepszym kucharzem jest ten kto uwielbia jeść. - powiedziałam, kiedy odkleiłam się od niego.- Za to że obrażacie mistrza kuchni, zmywacie po obiedzie - dodałam stanowczym głosem.
- Dobre siostra - przybił ze mną piąteczkę Horan.
Zaraz po obiedzie rzuciliśmy się na sofę, w celu odpoczęcia, co chwila spoglądaliśmy do kuchni, aby sprawdzić jak im idzie zmywanie. Myślałam, że gorzej im to pójdzie. Po chwili wszyscy wrócili i usiedli obok nas na sofach. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, dopóki nie zdecydowaliśmy się na małą imprezę. Chłopcy wzieli się za przygotowanie ogródka, bo tam mieliśmy się bawić, korzystać z ostatnich chwil spędzonych razem. Natomiast ja i Natt wzięłyśmy się za przygotowanie przekąsek. Kiedy skończyłyśmy zaniosłyśmy je na stolik, ja położyłam się na hamak a Natalia porwała gdzieś Hazze. Zaśmiałam się widząc zdezorientowaną minę loczka, ale moją uwagę przykuł piękny zachód słońca. Momentalnie przypomniały mi się słowa Nialla " 3 miesiące życia na walizkach, z daleka od rodzin i przyjaciół ". Do tego doszły wątpliwości co do Malika. Czy to dla niego przelotny flirt, czy coś poważniejszego ? Wpatrywałam się w zachód, dokąd ktoś położył się obok mnie i zaczął całować mnie po szyi. Zorientowałam się że to Zayn, ale przecież można się z nim podroczyć.
- Kto to ? - spytałam.
Chłopak w momencie odkleił się od mojej szyi i podniósł się na łokciu. Obróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy, musnęłam jego usta.
- Żartowałam - dodałam, gładząc jego policzek.- Od początku wiedziałam, że to ty.
Widziałam jak z jego twarzy schodzi smutek, a pojawia się uśmiech.
- Dlaczego leżysz tutaj ? A nie jesteś tam z nami ?
- Przepraszam, musiałam wszystko przemyśleć.- podniosłam się do pozycji siedzącej i przyglądałam się chłopakom jak się wygłupiają - Ale wiesz co oni świetnie sobie dają radę bez nas.
W tym momencie poczułam jak Zayn łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie. Nasze nosy stykały się, a oddech mimowolnie przyśpieszył. Usta złączyły się w pocałunku, które żadne z nas zapewne nie chciało go przerwać.
- Chyba nas nie zauważą jak na chwilę znikniemy ? - spytałam, kiedy odkleiłam się od chłopaka.
Kiwnął przecząco głową, po czym przygryzł dolną wargę.
- To chodź - wyszeptałam mu na ucho.

_________________________________________________________
No to 25 gotowe ! Urwałam dziś w pewnym momencie, mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć tego za złe. Dziękuje wam za wszystkie komentarze, które zostawiliście po sobie. Nawet nie wiecie jak jest mi miło kiedy czytam wasze zdanie na temat bloga. Mam do was jedno pytanie. Czy nie przeszkadza wam, że pisze ciągle z perspektywy Dominiki ? Liczę na wasze odpowiedzi w komentarzach. W ciągu jutrzejszego dnia postaram się coś napisać i jeżeli się uda to dodać next, ale nie obiecuję : )


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 24


Perspektywa Dominiki :

- Wstawać śpiochy ! - rozbrzmiał się głos Liama.
- Już wstajemy - szybko odpowiedziałam.
Li zamknął drzwi, a ja oprzytomniałam. Usiadłam po turecku na łóżku, piękna pogoda zapowiadała się na dzisiejszy dzień. A co się z tym wiąże, zero siedzenia w domu. Tylko jak tu obudzić tego śpiocha, który śpi obok ? Szybko wpadłam na pomysł i zaczęłam go realizować. Jednym ruchem ściągnęłam z całego łóżka pościel, ale i to nie poskutkowało. Pobiegłam do kuchni, rzucając każdemu krótkie "Hej" kogo napotkałam. Złapałam kubek, napełniłam go zimną wodą i wróciłam do pokoju. Całą zawartość wylałam na chłopaka. W sekundę podniósł się na łóżku.
- Pożałujesz tego ! - wstał z łóżka, a ja co sił w nogach wybiegłam z pokoju.
Wszyscy siedzieli w salonie, przebiegłam przez niego jak burza, zaraz za mną biegł Zayn. Słyszałam jak wszyscy wybuchają śmiechem. Sekundę później byłam w ogrodzie, pech chciał, że poślizgnęłam się na mokrej trawie. Zaczęłam się śmiać, ale uspokoiłam się kiedy nade mną stanął Malik.
- I co ja mam z tobą zrobić ? - spytał siadając na mnie okrakiem.
Poruszyłam ramionami, czego chwilę później żałowałam, dlatego, że zaczął mnie łaskotać.
- Zayn tylko nie to ! Proszę przestań !
- Nie przestanę - odpowiedział obojętnie.
- Bo się obrażę ! - próbowałam przez śmiech, zrobić smutną minę ale nie wyszło mi.
W końcu przestał mnie torturować, ale za to wpił się w moje usta. Naszą piękną chwilę przerwało nam dosyć głośne " Uuuuu " ze strony pozostałych. Szybko odskoczyliśmy od siebie, i podążaliśmy w stronę domu.
- W końcu siostrzyczko - poklepał mnie po ramieniu Daniel, powiedział to po Polsku, dlatego też chłopcy tego nie zrozumieli.
Zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu po jego słowach, sama nie wiem dlaczego. Może bałam się jego reakcji ? Zapewne tak.
- Szykujcie się, zaraz wyjeżdżamy - powiedziała Natt.
- Dokąd ? - spytałam zdziwiona.
-Kraków, weźcie też jakieś luźne ciuszki - posłał mi brat uśmiech, a ja już wiedziałam o co mu chodzi.
Poszłam do pokoju po czyste ubranie, a następnie do łazienki żeby się odświeżyć. Pół godziny później byłam już gotowa. Usiadłam obok przyjaciółki na sofie, a ta zaczęła bawić się moimi włosami. Spieła mi je w luźnego warkocza, zaraz po skończeniu, udałam się do pokoju aby spakować ciuchy o których była wcześniej mowa. Zayn stał przy lustrze i poprawiał fryzurę. Nie chciałam mu przeszkadzać, dlatego też w ciszy spakowałam potrzebne rzeczy.
Kiedy skończył, podeszłam do niego i przytuliłam go, widziałam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Przepraszam za rano - powiedziałam z poważną miną chociaż w głębi duszy zwijałam się ze śmiechu.
- Bynajmniej się obudziłem, ale wiesz co podobała mi się druga część pobudki - poruszył znacząco brwiami.
- Która ? - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co chodzi.
Zayn teatralnie pokręcił głową, następnie pocałował mnie.
- Wiesz co wyglądasz jak Lou - odezwał się, zmierzając mnie wzrokiem.
Sama przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać mu rację.<KLIK> Schowałam do torby aparat, tak aby uwiecznić kilka momentów z wypadu. Chłopak wziął moją torebę i zaniósł ją do auta gdzie wszyscy powoli się już zbierali.
- Ej ja mam sobowtóra - zaczął się cieszyć Tomlinson - Ale wiesz co brakuje ci jeszcze czegoś - pomyślał, po czym pobiegł do domu. - Trzymaj.
- Dziękuje - wzięłam od niego szelki - Teraz to już wyglądam jak drugi ty.
Wybuchliśmy razem śmiechem, no ale kiedyś trzeba było przestać i zebrać się w drogę. Wsiedliśmy do auta. Tym razem z Natt miałyśmy dwóch towarzyszy do jazdy, Zayn i Harry. Reszta jechała autem z moim bratem. Loczek wraz z przyjaciółką zajęli tylne siedzenia, a Malik siedział na miejscu pasażera. Kiedy tylko wyjechaliśmy na prostą drogę, załączyłam naszą drugą ulubioną płytę z piosenkami. Ponagrywałyśmy kilka utworów na płytę, tak aby nie nudzić się podczas drogi. Jako pierwszy utwór poleciał John Mayer-Free Fallin.
- Dobry wybór - odezwał się Hazza.
Wszyscy kiwnęliśmy zgodnie głową i chłopcy zaczęli podśpiewywać. Czas, który spędziliśmy w drodze minął świetnie. Kawały, które na zmianę opowiadaliśmy, przyprawiały nas o zawrót głowy.
- Co pierwsze ? - spytała Natt zaraz po wyjściu z auta.
- Rowerki wodne ? - odpowiedział pytaniem na pytanie Daniel.
- Tak, tak rowerki - ucieszył się Niall.
- Świetny pomysł, zbierajmy się - rozporządził Liam.
W ciągu 5 minut doszliśmy wolny spacerkiem na miejsce. Duże jezioro i 6 wariatów mogło się to źle skończyć, no ale cóż musimy na nich uważać. W końcu Paul by nas poćwiartował gdyby im się coś stało. Na samą tą myśl przeszły mnie ciarki po całym ciele. Szybko odgoniłam głupie myśli i rozejrzałam się po okolicy.
- Larry razem ! - rzucił się na loczka Lou.
- Ja płynę z Domi - rzuciła szybko Natt, wchodząc na pomost prowadzący do rowerków.
- Zayn ? - spytał się mój brat.
On tylko kiwnął głową, że się zgadza. Widziałam po jego minie strach, położyłam rękę na jego plecach i delikatnie nią jeździłam po nich.
- Będzie dobrze - szepnęłam mu na ucho.
Po 5 minutach pływania straciłam ze wzroku Zayna i Daniela. Nerwowo zaczęłam się rozglądać, w końcu się pojawili a ja odetchnęłam z ulgą. Ale zaraz, zaraz oni swobodnie rozmawiają i się śmieją, coś musiał mu zaś naopowiadać, albo przełamali pierwszą barierę. Odkąd zapoznał się z One Direction najlepiej mu się rozmawiało z Liamem, dopiero po czasie nawiązywał bliższe znajomości z pozostałymi członkami. Schodząc z rowerków, dalej słyszałam śmiechy i rozmowy chłopaków.
- O czym myślisz moja idealna podróbko ? - uśmiechnął się do mnie Lou.
- Jakie plany na teraz - odwzajemniłam uśmiech, który na dłużej zagościł na mojej twarzy.
Zaraz po zejściu wszystkich z rowerków, udaliśmy się do auta a następnie pod halę sportową. Co roku tutaj przyjeżdżaliśmy, uwielbialiśmy to miejsce.
- Co powiecie na mały meczyk ? - zaproponował Daniel.
Wszyscy jednogłośnie się zgodziliśmy, tylko teraz odbyła się głośna debata w co mamy grać. Lou, Hazz, Daniel chcieli grać w nożną, natomiast Zayn, ja, Niall, Liam, Natt woleliśmy w koszykówkę. Po kilku minutach uzgodniliśmy, że najpierw gramy w kosza, a później w nożną. Ja z Natalią miałyśmy wybierać drużyny. Pierwsza zaczęła wybierać przyjaciółka.
- Zayn - uśmiechnęła się po czym przybiła z mulatem piąteczkę.
- Harry - wybrałam pierwszego członka drużyny, tym razem to ja się uśmiechnęłam i pokazałam język przyjaciółce.
Rozpoczęła się pomiędzy nami przyjacielska rywalizacja. W przeciągu minuty każdy miał już swoją drużynę. W mojej był Harry, Niall i Liam, a w drużynie "przeciwników" Natt, Daniel, Lou i Zayn. Po dłuższym czasie wynik nie zmieniał się, ciągle było 0:0. Krótka przerwa i z powrotem gra, tym razem zmobilizowaliśmy się i jako pierwsi rzuciliśmy piłkę do kosza.
- Dobra robota - szepnął mi na ucho Malik przechodząc obok mnie.
Wynik końcowy był 12:10, nasza drużyna wygrała pomimo ciągłego marudzenia Nialla, że jest już głodny. Szybko odświeżyliśmy się i ruszyliśmy na rynek. Pierwsze co zrobiliśmy to pobiegliśmy do restauracji, każdy był już głodny. Zamówiliśmy posiłek i w ciągłych śmiechach zjedliśmy go. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę na tarasie, na którym się znajdowaliśmy. Dziwiło mnie, że jesteśmy tu sami. I ruszyliśmy w zwiedzanie pobliskich miejsc. Wychodząc z restauracji, Zayn złapał mnie za rękę. Wolnym spacerkiem przechadzaliśmy się po pięknym rynku. Dużo osób zaczęło się nam przyglądać, widziałam jak poniektóre osoby zaczynają coś szeptać.
- Nie chciałabym nic mówić, ale zaraz może być kolorowo - również to zauważyła Natt.
Chłopcy machnęli na to ręką i nie zwracając na to uwagi, rozmawiali z nami. Nagle zadzwonił telefon Liama.
- O cześć Paul... Świetnie, musimy tu wszyscy przylecieć... Coś się stało ?... No okej przekażę - rozłączył się po czym schował telefon do kieszeni - Mam dwie wiadomości. Jedna zła a drugą sami musicie ją ocenić.
- Zacznij od tej drugiej - powiedział Niall.
- W Londynie jest o nas głośno, fani stoją pod naszymi domami i czekają aż my z nich wyjdziemy. Nikt oprócz wtajemniczonych nie wie gdzie jesteśmy. A i jeszcze jesteśmy w trendsach, z hasłem " Where are you 1D".
- A ta druga zła ? - spytałam.
- Musimy pojutrze już wylatywać. Mieliśmy zostać dłużej, lecieć do domów spakować cię i dopiero ruszyć do USA, ale plany się zmieniły, w piątek lecimy prosto do Nowego Jorku.
Każdy posmutniał, w głębi duszy miałam nadzieję, że już nigdy stąd nie wyjadą lub zostaną na dłużej. Ale to były głupie pragnienia.
- Wykorzystajmy dobrze ten czas ! - odezwał się Daniel.
- Prawda, jeszcze nie raz się spotkamy - dodał Zayn.
Spojrzałam mu prosto w oczy, miał to "coś", które zawsze przyciągało do nich. Musnął moje usta, a ja czułam, że moją twarz pokrywają rumieńce. Wtuliłam się mocno w niego, tak jak to teraz miała bym się z nim już żegnać.
- Ej ja jeszcze nie wyjeżdżam, chyba, że masz mnie już dość - zrobił smutną minę, na co ja się zaśmiałam.
- Głuptas - powiedziałam po czym wzięłam Natt za rękę.
Poszłyśmy w stronę straganu, gdzie zawsze sprzedawali obwarzanki. Kupiłyśmy ich ponad 10, wracając do chłopaków po jednym znalazł się już w naszym żołądku. Niall szybko poszedł w nasz ślad i wchłonął kilka zaraz po doniesieniu ich. Wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Wszyscy widząc to odstawiali przeróżne pozy. Poprosiłam jakiegoś przechodnia, aby zrobił nam zdjęcie na tle sukiennic. W końcu jakaś grupowa pamiątka z ich pobytu musi być. Później aparat przejął Liam i bawił się w fotoreportera. Lou podbiegł do mnie i przerzucił mnie przez ramię, śmiałam się wniebogłosy, a osoby znajdujące się w koło patrzyły się na mnie jak na jakąś chorą. Kiedy tylko Tomlinson postawił na ziemię, podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale mogłabym prosić autograf ? - spytała potulnie wystawiając mały notesik i długopis.
- Pewnie, że tak. Jak masz na imię ? - spytał Lou.
- Felicja
- Felicja - powtórzył niezdarnie chłopak - Może chcesz autografy też od nich ? - spytał wskazując palcem na pozostałych członków zespołu, którzy akurat pozowali do zdjęcia, którym twórcą tym razem była Natt.
Dziewczyna kiwnęła głową, i ruszyliśmy w ich kierunku. Powoli zbliżała się 17, a każdemu we znaki wchodziło zmęczenie. Zebraliśmy się z Krakowa i ruszyliśmy w powrotną drogę. Kiedy podjechaliśmy pod dom, każdy wyciągnął swoją torbę i podążył do swojego pokoju. Zaraz po wejściu do pokoju, rzuciłam się na łóżko, chociaż była wczesna pora, moje oczy powoli się zamykały. Nawet nie wiem w którym momencie Zayn przyszedł do pokoju, ponieważ kiedy przebudziłam się w nocy spałam wtulona w niego.


_______________________________________________________________
Dziękuje wam za te magiczne cyferki, które niedawno wybiły 12 tysięcy i każdego dnia się mnożą. Co prawda miałam dodać rozdział w weekend, a jest zaledwie 32 minuty po północy. Troszkę się dzieje, ale wydaje mi się, że na dniach będą lepsze wydarzenia, które opisze w następnych notkach. Idę, bo nie wstanę jutro do szkoły, chociaż wiecie co, wolałabym zostać w domu i pisać dla was, a nie siedzieć w szkole. Życzę wszystkim miłego i udanego poniedziałku ! Liczę na wasze komentarze ♥